poniedziałek, 28 lipca 2014

8.~ Ja zawsze dostaję to co chcę.

^rozdział pisany z perspektywy narratora^
Szatynka siedziała na tarasie wychodzącym z jej pokoju. Ubrana była w czerwoną, zimową kurtkę. Na głowę miała naciągniętą wełnianą czapkę a na jej dłoniach widniały niebieskie rękawiczki. Zapewne dziewczynie bardzo odpowiadało takie spędzanie wolnego czasu. Patrzyła się cały czas w jeden i ten sam punkt. Vogtland Arena to było obiektem jej obserwacji. Skocznia znajdująca w tym ośrodku kusiła każdego nawet tego, który nie darzył sympatią skoków narciarskich. Po za nią w pokoju obecny był jej nowy współlokator Michael. Co można o nim powiedzieć? Pytanie niby banalne ale jednak znalezienie na nie odpowiedzi jest wyjątkowo trudne. Człowiek zagadka, jedna wielka tajemnica. Był najlepszym przyjacielem Schlierenzauera, kto mógłby przypuszczać, że staną się największymi wrogami. Przyczyna? Siedząca na tarasie szatynka. Hayboeckowi zależy na jej szczęściu i okazuje to na każdym kroku. Schlierenzauerowi zapewne również tylko sam nie wie jak może to udowodnić samemu sobie. Wysoki blondyn stał oparty o framugę drzwi balkonowych, patrzył się w tym samym kierunku co dziewczyna. Zapewne widział albo chociaż chciał zobaczyć to samo co ona.
-Nie zimno ci? - spytał w pewnym momencie bez ustanego patrzenia w budowlę. Dziewczyna odwróciła się lekko w jego kierunku i nieznacznie uśmiechnęła.
-A wiesz, że trochę. - odpowiedziała naciągając głębiej zieloną czapkę, która ozdabiała jej głowę. Blondyn zrobił kilka kroków w jej kierunku. Szatynkę na jego widok przeszedł dreszcz, chłopak miał na sobie krótkie szorty i bluzkę na ramiączka. Temperatura na dworze przekraczała minus pięć stopni. Ale Michaelowi to zupełnie nie przeszkadzało, robił tak zawsze bez względu na wszystko.
-Przeziębisz się. - zauważyła widząc jak ten siada na murku odgradzający ich pokój od pokoju jej kuzyna. On tylko pokiwał przecząco głową i zaczął przyglądać się spacerującym na  placu przeciwnego hotelu ludziom.
-Michi mówię do Ciebie, chcesz później leżeć w łóżku i łykać prochy? - spytała spoglądając w jego kierunku. Martwiła się o niego to było słychać. Ale nie ma się jej co dziwić był jedynym, który zawsze brał jej osobę na poważnie. Nie patrzył na nią z góry, nie rzucał w jej kierunku głupich komentarzy. Za to była mu wdzięczna i okazywała to na każdym kroku.
-Laura nie dramatyzuj nie będzie aż tak tragicznie. - odpowiedział wyjmując telefon z prawej kieszeni błękitnych spodenek. Urzekła go uroda skoczni nie mógł nie zrobić jej zdjęcia z resztą robił tak praktycznie zawsze. Dziewczyna tylko pokiwała głową przy czym zaśmiała się cicho ze swojego towarzysza.
-Wiesz co ty mój fotografie chodź już do środka. - powiedziała wstając z leżaka na którym wcześniej siedziała. Chłopak z lekkim uśmiechem na twarzy zeskoczył z murka i wyszedł za dziewczyną. W pomieszczeniu panowała totalna ciemność jedyne światło wpadało przez niedokładnie zasłonięte żaluzję jednego z okien. Chłopak zapalił jedną z lampek stojących na parapecie okna, rozświetlając tym samym jedną część pokoju.
-Idziesz spać? - spytał siadając na swoim łóżku. Dziewczyna powoli pozbywała się swojej zimowej części garderoby.
-Tak. - odpowiedziała wchodząc do łazienki i po chwili z niej wychodząc. Była ubrana dokładnie tak jak on jedynie różnili się kolorami ona w odróżnieniu od swojego towarzysza miała czerwoną bluzkę i białe spodenki. W milczeniu położyli się do łóżek a w ich głowach siedział konkurs, który miał się odbyć następnego dnia.
***
Szatynkę obudziły promienie słońca wpadające przez nie zasłonięte do końca żaluzję okna. Niechętnie podniosła się na łokciach spoglądając na pogrążonego w śnie blondyna. Mimowolnie się uśmiechnęła z resztą tak jak zawsze gdy go widziała. A to dziwiło wszystko nawet samego adresata. Szybkim ruchem ręki odkryła z siebie kołdrę w barwach flagi Niemiec i wstała z łóżka. Najciszej i najdelikatniej jak tylko potrafiła stawiała kolejne kroki. Nie chciała przez swoją nieuwagę obudzić skoczka, który zaczyna zapewne ważny sezon w swoim życiu. Lekko pociągnęła klamkę drzwi łazienkowych i weszła do małego ale przestronnego pomieszczenia. Założyła dzień wcześniej przygotowane ubranie i po odbyciu porannej toalety wróciła do pokoju. Zdziwiło ją to, że łóżko blondyna było puste a jej w pomieszczeniu nie było raptem dziesięciu minut. Spojrzała na lekko uchylone drzwi balkonowe, zarzuciła na ramiona bluzę należącą do Austriaka i wyszła na taras. Michael stał oparty o barierkę i przyglądał się uważnie wschodzącemu znad niewysokich gór słońcu. Widok za który warto jest oddać każdą sumę pieniędzy. I każdy o tym doskonale wie, kto już to kiedyś widział.
-Zmarzniesz. - powiedziała stając obok niego. Spojrzał przelotnie na nią i znów zwrócił całą uwagę na przepięknym widoku.
-Ty też. - odpowiedział wystukując nieznany mu rytm na drewnianej barierce o którą się opierał. Górska uważnie się mu przyglądała, widziała w nim to co wszyscy czyli tajemnicę i zagadkę. Ale była jedna znacząca różnica ona w porównaniu do innych widziała w nim prawdę. Wiedziała jedno, że on nigdy jej nie okłamie. Wiedziała, że wszystko co powie będzie prawdą.
-Akurat ja mogę. W odróżnieniu od ciebie misiu nic nie stracę. - szepnęła do ucha blondyna.
-Misiu? - spytał zdziwiony słowem wypowiedzianym przez szatynkę.
-No tak to moje takie zdrobnienie twojego imienia. - wytłumaczyła wkładając ręce do kieszeni reprezentacyjnej bluzy. Patrzył na nią z szerokim uśmiechem na twarzy, poprawiła mu humor. A to liczyło się dla niego najbardziej.
-Chodź idziemy na śniadanie bo nam wszystko zeżrą. - powiedział puszczając jej oczko. Laura uśmiechnęła się tylko i wyszła za chłopakiem.
Do hotelowej restauracji dotarli jako jedni z pierwszych. Poza nimi siedziało w niej kilku Niemców i Polaków a poza tym pustki. Z resztą nie ma się co dziwić wskazówki zegara wskazywały dopiero siódmą rano. Usiedli przy ośmioosobowym stoliku stojącym pod oknem i skupili się na konsumowaniu specjałów przygotowanych przez hotelowych kucharzy.
*w tym samym czasie*
Sześciu skoczków reprezentacji Austrii szło w kierunku restauracji znajdującej się na najniższej kondygnacji budynku. Rozmawiali między sobą na różne tematy, ale idący na samym przodzie Thomas Morgenstern w pewnym momencie przystanął sprawiając, że jego towarzysze powpadali na siebie nawzajem.
-Morgenstern baranie co ty robisz? - spytał ze złością podnoszący się z podłogi Kraft.
-Właśnie idziesz normalnie a w pewnym momencie stajesz jak słup soli. - wtórował przyjacielowi Diethart przytrzymujący Fetnera, który prawie znalazł się na podłodze. Morgenstern wskazał skinieniem głowy na siedzącą przy stoliku pod oknem dwójkę. Jako najstarszy z grona najszybciej zaobserwował, że coś wisi w powietrzu.
-No no Michael nie próżnuje. - skomentował Fetner.
-Pasują do siebie. - odpowiedział Morgenstern a on w tych sprawach nigdy się nie pomylił. Był wyrocznią, zawsze działo się tak jak przewidywał. - Ale ona nie będzie miała tak łatwo. - dodał tępo wpatrując się w śmiejącą szatynkę.
-Czemu? - spytał zdziwiony jego słowami Schlierenzauer.
-Wiesz mam takie dziwne wrażenie, że znajdzie się jeszcze co najmniej jeden, któremu nie będzie obojętna. - odpowiedział otwierając drzwi i podchodząc do siedzącej przy stole dwójki. Reszta zrobiła identycznie poza drugim z blondynów. Gregor stał i uważnie obserwował swojego przyjaciela i jego towarzyszkę. Powoli zdawał sobie sprawę, że nie może dać mu wygrać. Tylko jak walczyć skoro Laura nie chcę na niego nawet patrzeć? Dobre pytanie.
-Ja zawsze dostaję to co chcę. - wyszeptał, zaciskając lekko pięść. Wszedł do środka rysując na swojej twarzy sztuczny uśmiech adresując go do szatynki. Ale ona była zdecydowanie zajęta bardziej pisaniem wiadomości tekstowych do pewnego Niemca niż na podziwianiu gry mimiką blondyna.
-A ty z kim tak piszesz? - spytał po pewnej chwili obserwacji dziewczyny Diethart.
-Z Richardem. - odpowiedziała uśmiechając się lekko po przeczytaniu wiadomości.
-A o czym jeśli można wiedzieć? - spytał Morgenstern.
-A takie tam głupoty. Freitag żali się na Wellingera. - odpowiedziała wyłączając wyświetlacz i chowając urządzenie do kieszeni. Lubiła Niemca nawet bardzo, ale chłopak miał wiele różnych wad. Z resztą zawsze łączyły ich stosunki typowo przyjacielskie.
-W sumie to mu się  nie dziwie na jego miejscu robiłbym to samo. - powiedział puszczając oczko szatynce Diethart. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem po czym napiła się kawy, którą miała w kubku.
-Hej mogę wam ją na chwilę porwać? - spytał Freitag, który w pewnym momencie pojawił się przy ich stoliku. Oni tylko pokiwali twierdząco głowami. Laura wstała z krzesła i podeszła do uśmiechniętego lekko skoczka.
-Co się stało? - spytała patrząc na niego uważnie bo wiedziała, że coś jest nie tak.
-Chodzi o to, że Mia ze mną zerwała chwilę temu. Powiedziała, że poznała kogoś lepszego. Dodała, że jest piłkarzem. - odpowiedział łamiąc głos. Nie chciał aby dziewczyna dowiedziała się, że cierpi. Ale on nigdy nie był aż tak dobrym aktorem i dobrze o tym wiedział.
-Przykro mi. - powiedziała klepiąc go po ramieniu. Nigdy nie należała do najlepszych pocieszycieli. Akurat ona zawsze miała problemy sercowe, które rozwiązywał jej kuzyn.
-Z resztą czego ja się spodziewałem dla takich dziewczyn jak ty i Mia jestem zwykłym idiotą. - powiedział chowając ręce do kieszeni. Szatynka podeszła do niego kilka kroków bliżej wspięła się na palce i złożyła na jego policzku pocałunek. Był zdziwiony, miał o sobie negatywne mniemanie a tu taka niespodzianka.
-Jesteś świetnym facetem Richi. Uwierz mi. - odpowiedziała uśmiechając się do niego lekko. Mówiła to bardzo szczerze, jak nigdy wcześniej. Freitag był jej ulubionym skoczkiem odkąd się pokazał w Pucharze Świata. Zawsze widziała w nim talent, który w pewnej przyszłości rozkwitnie i pokaże jeszcze co to znaczy mieć marzenia. Wyminęła bruneta i wyszła z restauracji, miała jeszcze trochę roboty i chciała się z nią uporać jeszcze przed oficjalnym treningiem. Nie żałowała, że zgodziła się na interwencje w jej życie Maćka, gdyby nie on zapewne cały czas siedziałaby w swoim pokoju i płakała po byłym chłopaku.

______________
Ósemka moim zdaniem nie wyszła najgorzej. 
Ale opinia należy do was. 
No to do następnego, pozdrawiam bardzo gorąco. 



3 komentarze:

  1. Ha! Jestem kolejną wyrocznią! Jak Morgi! Nie wierzę...
    Przewidziałam, że Richi namiesza. I zgadłam!
    Jeju, wchodzę na internet, na twój blog i dzieją się same dziwne rzeczy. Wylałam na siebie herbatę, potem ubrudziłam się Nutellą, a na domiar złego, stukłam talerz. Z emocji, bo jedząc śniadanie, czytałam twój rozdział na tablecie. Najpierw Michi-Miś, potem Morgi-Wyrocznia, następnie Gregor i postanowienie walki o Laurę, potem podryw Austriaków, sms'ki Richiego i ten całus, i to wyznanie.
    Jeju, taki obrót spraw, w sensie Gregor vs. Michi vs. Richi, mi się bardzo podoba. Czekam na next.
    Lili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i zapomniałam dodać, że świetny wygląd bloga i na tamtym drugim też :)
      A jak ci się będzie nudziło, to pytaj: http://ask.fm/Lili_Ferro

      Usuń
  2. Jeju, jaki Richard ma numer na plastronie... Skojarzenia xd. Trochę błędów interpunkcyjnych, ale mi to nie przeszkadza

    OdpowiedzUsuń