środa, 11 lutego 2015

# 14. ~ Zobacz jakiego masz kochającego wujka.

Klinghental, Niemcy 21 listopada 2015 roku

[Sarah.]

-Ej dziewczyny mały potrzebuje zmiany pieluchy ! - krzyk mojego brata roznosi się echem w pokoju hotelowym, który jest wręcz olbrzymi. Laura, która razem ze mną siedzi na posadzce w łazience i wypełnia karty chłopaków, przewraca teatralnie oczami i ze złością rzuca dokumentami i wychodzi z łazienki. Odkąd mały się pojawił na świecie to mój kochany braciszek stał się jeszcze większym kretynem niż był. Ja rozumiem, że można nie być pewnym trzymając na ręku niemowlę. No ale bez przesady. Żeby mieć jakiś problem ze zmienieniem pieluchy? Ludzie, przecież to woła o pomstę do nieba. Odkładam dokumenty i tak jak wcześniej Laura opuszczam średniej wielkości łazienkę. Wchodzę nie pewnie do pokoju i widzę jak Laura zmienia pieluchę małemu Lucasowi i z morderczym wzrokiem spogląda na swojego przestraszonego, swojego męża.
-Do przewinięcia dziecka nie jest potrzebny tytuł magistra. - rzuca kąśliwie Laura wkłada małego do niebieskiego wózka i wychodzi z powrotem do łazienki aby zabrać dokumenty. Wraca do pokoju i z uśmiechem na twarzy oddaje mi moją własność. Michael z lekkim uśmiechem na twarzy kołysze niczym w rytm muzyki wózek swojego synka, który powoli odpływa w krainę Morfeusza. Laura chwyta jabłko z blatu stołu po czym siada na skórzanym fotelu nie daleko drzwi. Bierze głęboki oddech i z zaciekawieniem przygląda się poczynaniom świeżo upieczonego tatusia. Chociaż czy ja wiem, czy tak świeżo ? Lucas ma już ponad dwa miesiące. Ale Hayboeck uważa, że jego syn to nigdy nie dorośnie i zawsze będzie jego malutkim księciem skoków. Uwierzcie nie chcecie wiedzieć co na ten 'geniusz' powiedziała Laura. Powiem szczerze takich epitetów to ja w życiu nie słyszałam. Siadam na parapecie okna i tak jak Laura przyglądam się Miśkowi. Widać, że mały jest jego oczkiem w głowie. No w sumie nie tylko jego. Wszyscy Austriacy zwariowali. Nagle drzwi do pokoju lekko się uchylają i staje w nich Gregor z kremową kopertą w dłoni. Uśmiecha się lekko do zajadającej się zielonym jabłkiem Laury i wchodzi do pomieszczenia.
-Hej mam przesyłkę od Morgensternów. - mówi podając mojej bratowej kopertkę. Ta patrzy na niego dziwnym wzrokiem ale jednak zabiera od niego elegancki kawałek papieru. Nie pewnie wyjmuje niewielki pergamin papieru i czyta to co się na nim znalazło.
-Nie możemy, musimy zająć się Lucasem. - mówi próbując oddać Gregowi kopertę ale wystarczy, że ten się na nią spojrzy tym karcącym wzrokiem i ostatecznie kapituluje. Wyrobił się chłopina przez wakacje. Był w Bilbao czy gdzieś. No mniejsza z tym jak się to miasto nazywało ale widocznie dobrze podziałało na jego przegrzaną mózgownicę a i skoki są o niebo lepsze niż w ostatnim sezonie.
-Lucas nie jest już niemowlakiem, więc się nim nie wykręcaj. Jak chcesz to ja się nim zajmę. Wiem, że będziesz bawiła się lepiej jeśli będzie nade mną czuwać Sarah, więc będzie czuwać. Poza tym żaden z nas tutaj swoich połówek nie ma więc zostajecie wy i Thomas z Chris. - mówi. Wow jego elokwencja też zdecydowanie się wyostrzyła. Gdybym mogła to dałabym mu tytuł mózgu sezonu. Sarah, miałaś być miła. O zamknij się w końcu, głupi głosie. Denerwujesz mnie. Tak, tak wiem zawsze mi to mówisz. Ale nie powiem pochlebia mi to. Nie wytrzymam z tobą, podstępna podświadomość. Osiwieje słuchając tych twoich durnych komentarzy. Nie chcę cię martwić ale na tych twoich blond włosach to nie można znaleźć żadnych oznak siwienia. Jedynie można się pokusić o znalezienie głupoty. Zamkniesz się czy mamy rozmawiać inaczej, znacznie radykalniej. Okey, poddaje się bo mi tutaj na nerwice zejdziesz. Ale pamiętaj, że ja zawsze się odezwę nawet jeśli ty sobie tego nie będziesz życzyć. 
-Ziemia do Sary. - odrywam się od swoich 'interesujących myśli gdy przede mną stoi Laura w rękach trzymając trzy różne sukienki. Muszę bardziej się pilnować bo kiedyś wpadnę pod tira i nie będę tego świadoma. W sumie nawet nie zły pomysł. O zamknij się bo znajdę sposób na to żeby cię unicestwić.
-Tak. - mówię przyklejając na twarz szeroki uśmiech po czym zaczynam niczym małe dziecko zaczynam machać nogami do tyłu i do przodu. Laura wysuwa przed mój nos trzy różne, ładne (bardzo ładne i zarazem drogie) sukienki. Którą mogłaby założyć na sztywne przyjęcie w gronie mało płacących sponsorów skoczków ? Ciekawe pytanie i dające dużo do myślenia. Mam szczęście, że to ja nie muszę właśnie dziś tam być. Wskazuję dłonią na środkową sukienkę, biało - brązową w jakieś nie kształtne wzorki, sięgającą nie niżej niż do kolan. Laura będzie w niej wyglądać perfekcyjnie. Z resztą ona to we wszystkim świetnie wygląda.
-Dzięki. Ale wiesz, że nie musimy tam iść. - mówi odkładając na fotel pozostałe sukienki i przyciskając do klatki piersiowej wybraną chwilę wcześniej przeze mnie. Jak mnie ta kobieta zaczyna wkurzać. Ja jej kiedyś coś zrobię. 
-Musicie. Wyobraź sobie, że poszedłby tam Kraft z Didlem. - odpowiadam uśmiechając się do niej jak tylko najszerzej byłam w stanie. Widziałam to zniesmaczenie na jej twarzy. I czemu ja się jej dziwię ? Krafter i Didl na sztywnym, nudnym i snobistycznym bankiecie ? Oni by ich wszystkich z nudów jak kaczki powybijali. Jeszcze jakby się jakiś alkohol znalazł, jak nic wizyta na komisariacie byłaby nieunikniona. No plusem jest to, że Eisenbichler jest tutaj policjantem więc prawdopodobne byłoby nie wszczęcie przeciwko nim postępowania karnego.
-Wizja co najmniej apokaliptyczna. To ja idę się przebrać i zaraz jestem z powrotem. - mówi wchodząc do łazienki. Nagle z sypialni wychodzi, wkurzony Michi próbujący wywiązać sobie na szyi krawat. Gregor siedzący z Lucasem na łóżku z rozbawieniem przygląda się jego poczynaniom. Akurat Greg to jedyny w gronie tych 'chłopców', który nie potrzebuje do takowej czynności wsparcia wianuszka matek. Zeskakuje z parapetu, oczywiście zaznaczając telemark co spotyka się z rozbawionym wyrazem twarzy Schlierenzauera. No nie moja to wina, że spędzam z nimi tyle czasu i zaczynam się do nich upodabniać. No ale każdy ma jakieś wady nie ? Tak ty masz ich najwięcej. Przymknij się, bo inaczej pogadamy. Podchodzę do mojego kochanego braciszka wyrywam mu czarny krawat i zakładam mu na szyję po czym na jego szyi zawiązuje elegancki wzór.
-Do tego też magisterka potrzebna nie jest. - komentuje uderzając go w klatkę piersiową. Moja 'uwaga' rozbawia, bawiącego się z małym Gregora. Michael patrzy na mnie z politowaniem i podchodzi do drewnianych, drzwi pokoju.
-Laura ile można siedzieć w łazience i zakładać głupią sukienkę, pospiesz się ! - krzyczy. Mój brat to nie ma żadnego taktu i tylko drzeć się potrafi. Słyszałam jak moja bratowa klnie coś pod nosem, po czym dopinając kremową kopertówkę wychodzi na bosaka z łazienki. Dzisiaj wyglądała wręcz olśniewająco. Co nie umknęło Gregorowi. 
-Wyglądasz świetnie. - komentuje podając Lucasowi pluszowego misia. Michael patrzy na niego wzrokiem bazyliszka ale milczy. On przynajmniej potrafi. Powiedziałam ci już coś, powtarzać w kółko nie będę.
-Ej nie patrz się tak na mnie. Mężatek nie ruszam. - dodaje po chwili Schlierie i bierze na ręce leżącego na kocyku Hayboecka. 
-Czy ty jesteś zazdrosny ? - pyta Laura zakładając wysokie kremowe szpilki. Zabieg dużo jej daje, jest prawie równa z moim braciszkiem. Bo mój braciszek to tak wyrósł, ja wiem ... coś koło stu osiemdziesięciu centymetrów.
-Spóźnimy się. - burczy pod nosem podając Laurze, elegancki, wyjściowy płaszcz. Ale Laura to Laura tak łatwo nie odpuści. Musi poznać odpowiedz. Jest bardziej uparta niż ja. Bierze od męża płaszcz, uśmiecha się złośliwie i wymija go w progu.
-To jesteś czy nie ?- pyta i zaraz później Michael zamyka drzwi pokoju hotelowego. Odpowiedzi w najbliższym czasie nie poznam a wielka szkoda. Uśmiecham się pod nosem po czym odwracam się na pięcie i staje przed uśmiechniętym skoczkiem z moim bratankiem na rękach. 
-Ma mokro. Trzeba go przewinąć. - oznajmia wysuwając przed mój nos małego. On chyba sobie kpi. Niech się uczy opieki nad małym dzieckiem, może w najbliższej przyszłości mu się przyda. Niby takie chojraki a jak przyjdzie co do czego to leszcze jakich mało. 
-Pieluchy są w wózku. - mówię odchodząc w kierunku dużego łóżka. On stoi jeszcze chwilę w bez ruchu ale już po upływie kilkunastu sekund stoi tuż przede mną. 
-Ja go nie przewinę. - mówi kładą na łóżko Lucasa.
-Boisz się ? - pytam stając obok niego. On patrzy się na mnie takim jakimś dziwnym wzrokiem. A co dziwisz mu się? Walnęłaś taki pocisk, że szok. O co ci właściwie teraz chodzi? No tak siedzę w blondynce. Co to miało być? Nic, nie ważne. Pomyśl dziewczyno przecież ty uderzasz w jego chorą dumę i ego. Oskarżasz go o to, że boi się czegoś tak łatwego jak przewinięcie małego śmierdziela. To mój bratanek. Wiem dlatego mówię tak łagodnie. Pomyśl uważnie, a teraz spadam cały czas myśleć za ciebie nie będę. Aha, dzięki za wyjaśnienie.
-Ja się niczego nie boję. - odpowiada wyjmując z wózka pampersy i kierując się w kierunku małego, który leżał na łóżku. Darmowa komedia. Dla mnie bomba. Ale jak ja widzę jak on się do tego zabiera to normalnie nie dobrze mi się wtedy robi. To woła o pomstę do nieba.
-Daj mi to. - mówię wyrywając mu cały czas zapakowanego pampersa. On znów się na mnie dziwnie patrzy. Nie wiem co ja z kosmosu jestem? Możliwe. Miałaś się już nie odzywać, bo wywnioskowałaś, że myślisz więcej niż ja. Zadałaś pytanie to ci na nie odpowiedziałam. A teraz na poważnie spadam. Zmieniam pampersa małemu po czym kładę go do wózka i podaje rączkę zdziwionemu Gregorowi.
-Co ? - pytam widząc z jakim zdziwieniem się mi przygląda. No widzicie jakie łatwe jest zmienienie pieluchy małemu dziecku. Trzy minuty i po kłopocie z tym zastrzeżeniem, że trzeba tak przynajmniej siedem razy każdego dnia plus co najmniej dwa w nocy.
-Nic. - mówi siadając na fotelu i delikatnie zaczyna kołysać wózek z Lucasem wewnątrz. A mówiłam wam dlaczego tak właściwie ma na imię Lucas? Jeśli nie no to się z wami tym newsem podzielę. Otóż dokładnie dwa miesiące temu razem z Laurą siedziałyśmy w naszym domu gdy w odwiedziny wpadł Lucas, brat Gregora. Kończył mu się pobyt na obozie w Linz i postanowił nas odwiedzić. No i się zaczęło. Laura zaczęła rodzić i gdyby nie młody Schlierenzauer to nie wiem jakby to się skończyło. Nie to, że coś ale ja to po prostu spanikowałam. Nie to co on. No i za to szacun.
-Chcesz kawy ? - pytam zarzucając na ramiona bluzę dresową Michaela. On kiwa z aprobatą głową a ja po jego 'odpowiedzi' nalewam do czajnika elektrycznego wody mineralnej. Wyjmuje z szafki dwa, wysokie kubki z niemieckimi flagami wsypuje po dwie łyżeczki kawy i odstawiam na blat. Wrzucam do kosza zużyty ręcznik papierowy po czym odwracam się w kierunku skoczka, który w najlepsze zabawiał mojego bratanka. I pomyśleć, że jeszcze kiedyś myślałam (sądziłam), że pozamieniał się z małpami na rozumy. Widzisz pozory mylą. Rozumiem aluzję. Nie oceniajcie abyście sami nie byli sądzeni. O właśnie, widzisz jak chcesz to potrafisz. Brawo! No widzisz też coś potrafię.
-Woda ci się gotuje. - zauważył wskazując na unoszącą się z otworu czajnika pary wodnej. Odwracam się w tamtym kierunku. Wyłączam wyłącznik, chwytam rączkę czajnika i zalewam kawę, którą wcześniej wsypałam do kubka. Wkładam łyżeczki do kubka i kieruję swoje kroki ku Gregorowi, który kołysząc wózek już lekko sam przymyka powieki. Siadam obok niego na ciemnej wykładzinie, podaje mu kubek z gorącą cieczą. Gregor odsuwa delikatnie wózek, tak aby nie obudzić śpiącego słodko Lucasa. Obydwoje delektujemy się gorzką kawą gdy drzwi pokoju lekko się uchylają a w progu stają Kraft, Diethart i Fettner.
-Siemka gołąbeczki my do Lucasa. - mówi Stefan zamykając drzwi i siadając w wolnej przestrzeni między nami. Z szerokim uśmiechem przymila się do Gregora, który ostatecznie oddaje mu swój kubek z kawą i przewraca teatralnie oczami. No, ale Stefan to Stefan nie można mu odmówić.
-Patrz jaki słodki, nie powiedziałbym, że jest synem Michaela. - mówi Didl pochylając się nad wózkiem młodego. On i te jego inteligentne przemyślenia. Odezwała się ta, która posiada inteligentne przemyślenia. Powiedziałaś, że chcesz odpocząć więc odpoczywaj i się nie odzywaj. Okey, okey understand. 
-Ty puknij się w ten świński, pusty łeb. - komentuje Fettner uderzając go lekko w tył głowy. Stefan z Gregorem powstrzymują śmiech a ja jedynie przewracam oczami i wstaje z wykładziny na której siedziałam.
- A ty kwiatuszku nasz to gdzie się wybierasz ? - pyta mnie Manuel poprawiając pluszowego miśka w wózku Lucasa. Od kiedy jestem ich kwiatuszkiem ? A no tak, oni słodzą mi zawsze wtedy gdy czegoś chcą.
-Zrobić małemu coś do picia. On nie jest tak duży jak wy i sam nie powie. - oznajmiam wyjmując z dużej torby Laury butelkę własności Lucasa, wsypuje mleko w proszku do butelki i zalewam jeszcze ciepłą, przegotowaną wodą. Nalewam odrobinę cieczy na dłoń i kieruje swoje kroki ku wózkowi małego obudzonego już przez tych matołów, brzdąca. Jak będzie płakać to niech oni próbują go uspokoić.
-Co już cie te szympansy obudziły skarbie. Widzisz maluszku tak to już jest jak twój tatuś nie umie dobrać sobie przyjaciół na poziomie. Plusem jest to, że twoja mama obraca się w doborowym towarzystwie. - mówię biorąc go na ręce i z uśmiechem na twarzy siadam z nim na łóżku i wkładam do buzi smoczek butelki. Mały zajada się i po pięciu minutach butelka jest praktycznie pusta. Nie no żarłok jak tatuś. Uśmiecham się do niego szeroko, odkładam butelkę, siadam dalej na łóżku i sadzam go sobie na kolanach. Mały cały czas szeroko się uśmiecha patrząc się gdzieś w sufit. Zazdroszczę Michaelowi i Laurze, Lucasa. Mają największe szczęście jakie tylko można mieć. Po upływie kilku minut na przeciwko mnie siada szeroko uśmiechnięty Manuel i podaje małemu grzechotkę.
-Zobacz jakiego masz kochającego wujka. - mówi, wręczając mu zabawkę, którą przemycił w kieszeni bluzy dresowej. Laura wścieka się kiedy ktoś bez jej zgody próbuje coś temu małemu podarować. Nie wiem o co takie wielkie halo.
-Patrzcie chłopaki Fettner próbuje poderwać Sarę na kochającego wujka. - komentuje Kraft do Didla i Gregora. I co on myśli, że jest dyskretny? On nie myśli. Święta racja, on nie wie co to znaczy myśleć. Widzisz jak się dopełniamy. Ty nie istniejesz beze mnie a ja bez ciebie. W tym momencie bardziej chwalisz siebie niż mnie. To też wiem, ale kto nie lubi się wychwalać? Ja. Ja to ty, ty to ja. Racja. Widzisz. 
-Wiesz on przynajmniej ma u niej jakieś szansę. - dodaje po chwili milczenia Thomas. A ja próbuje powstrzymywać śmiech, który chcę się ze mnie wydostać. Czasami jak Didl kogoś skomentuje to mu w pięty pójdzie. Gregor prycha zasłaniając usta dłonią i odwraca wzrok tak aby nie patrzeć na zdezorientowaną minę Stefana. A Thomas to chyba nadal nie zdaje sobie sprawy z tego co właśnie opuściło jego krtań.
-Czy ty mi właśnie sugerujesz, że ja nie mam szans u Sary ? - pyta z tym swoim głupkowatym uśmieszkiem. Boże widzisz i nie grzmisz? Ty tutaj Boga nie wzywaj, bo jeszcze cię wysłucha i będzie armagedon. Jak on zobaczy co chodzi po jego ziemi to sam zwątpi we własną egzystencję. Wiesz, że właśnie teraz jesteś mega wredna? Wiem, ale czasami trzeba odejść od reguły. Też racja.
-Ja ci nic nie sugeruję. Chcę ci tylko uświadomić, żebyś szukał sobie jakiś ślepych, bez nerki i desperatek. - odpowiada a ja i Fettner robimy się czerwoni na twarzy. Gregor bierze leżącą na podłodze książkę Michaela do pielęgnacji dzieci i zasłania się tak aby nikt nie widział jego buraczanej twarzy.
-A w ryja chcesz ? - pyta już coraz bardziej zdenerwowany. Jeśli czegoś teraz ktoś nie zrobi to oni się tutaj pozabijają. I będzie święty spokój. Nie bądź złośliwa. No i jak na moją prośbę drzwi pokoju otwierają się i w progu pokoju staje Heinz z uśmiechem wyrysowanym na twarzy. Który znika zaraz po tym gdy wchodzi do pokoju i widzi nasze rozbawione miny, czerwonego jak burak Gregora i stojącego na przeciwko Thomasa, Stefana.
-Dzieci moje kochane co wy tutaj robicie? - pyta zamykając drzwi i opierając się o niewysoką szafkę. Lustruje wszystko i wszystkich dokładnie. Ale wcale się mu nie dziwie w końcu to jego drużyna.
-A tak rozmawiamy sobie. - mówi Fettner biorąc Lucasa na ręce i kierując swoje kroki do Heinza. Kuttin poza Lucasem nie widzi zupełnie niczego. Ot takie oczko w głowie.
-Właśnie widzę. - odpowiada odbierając od Manuela małego i szeroko się do niego uśmiecha. Po czym podchodzi do wózka i kładzie go w nim. Okrywa go kocykiem i stawia wózek przed drzwiami.
-Sara słoneczko idziesz ze mną na dół do restauracji? Zjemy coś pysznego i pochwalimy się naszym dzidziusiem. - mówi. Gregor dławi się powietrzem, Kraft patrzy się na niego jak na chorego psychicznie, Dild i Fettner też drastycznie zmieniają wyraz twarzy.
-Oczywiście tatusiu. - mówię biorąc telefon komórkowy z blatu stołu. Chwytam pluszowego misia leżącego na łóżku i razem z Heinzem wychodzę z pokoju i zostawiamy moich 'kochanych przyjaciół' . Wchodzimy do pustej windy, wciskam przycisk z numerem '0' i po chwili drzwi otwierają się a my zmierzamy do prawie pełnej stołówki gdy mały zaczyna płakać.
-O jejciu i co teraz ? - pyta mnie spanikowany trener. Nie no myślałam, że chociaż on jest w tym gronie opanowany i w miarę normalny. Zaczynam delikatnie kołysać wózek i cicho podśpiewywać maluszkowi.
-Trenerze, niech trener załatwi u pań kucharek jakieś przegotowane mleko. - mówię. On uśmiecha się szeroko, poprawia kołnierzyk sponsorskiej koszuli i znika za szklanymi drzwiami stołówki. Po chwili mały przestaje płakać, ponieważ obok wózka pojawia się Kuba razem z Piotrkiem Żyłą, Kamilem Stochem i Krzyśkiem Biegunem.
-O Łukaszku ty nasz choć do wujka. - mówi Piotrek biorąc z wózka małego i kierując się do restauracji.
-No i właśnie straciłaś dziecko. - szepcze mi do ucha Kamil, podając mi smoczek małego.
-Święta racja, Żyła ci go nie odda. - mówi Krzysiek stając przede mną z szerokim uśmiechem.
-I jeszcze zdemoralizuje. - dodaje po chwili milczenia najlepszy Polski skoczek.
-Laura mnie zabije! - krzyczę otwierając z hukiem szklane drzwi. A to co za nimi widzę to normalnie zrzuca mnie z nóg. Wszyscy obecni skoczkowie stoją w koło Piotrka i rozchwytują małego Lukasa.

***
Witam z rozdziałem numer 14 oraz z małym Hayboeckiem. 
Chyba wyszedł mi najdłuższy jak dotąd ? Nie jest perfekcyjny, ale mówi się trudno. 
Liczę na to, że wyrazicie opinie na temat tego rozdziału. 
Pozdrawiam was gorąco i dziękuje bardzo gorąco za wszystkie poprzednie komentarze. Widząc was tutaj wiem, że jest po co kontynuować to opowiadanie. 
Jeszcze gorąco was pozdrawiam.



7 komentarzy:

  1. "Patrz jaki słodki, nie powiedziałbym, że jest synem Michaela." z serii "taki tam Diethart mały hejter" :D
    Genialny rozdział, a momentami naprawdę uśmiechałam się do ekranu kompa :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*
    PS, zapraszam na Braci Kot na http://uczucia-nieznane.blogspot.com/ ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze bardzo podoba mi się wewnętrzny głos Sary <3
    Można się pośmiać ;)
    Rozdział mi się podoba a mały Michi słodki.
    Czekam na następny Jula :* :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O jacie ;D jaki ten rozdział jest fajny, podoba mi się! <3
    Hahh, Fettner przebija wszystkich, naprawdę! I wgl ten cały Austria Team ;*
    uwielbiam Cię dziewczyno, aż mi cały zły humor przepadł. Zgadzam się z Kocillą, też się śmieję :D umiesz rozbawić człowieka.
    "I jeszcze zdemoralizuje." taak, Lukas robi wrażenie! <33
    Pozdrawiam serdecznie i weny życzę ;*
    Ps http://przeszlosc-tkwi-w-nas.blogspot.com/2015/02/rozdzia-2.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie mały Hayboeck <3 Filozofia Dietharta mnie powala ;) Z niecierpliwością czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że z opóźnieniem, ale szkoła rządzi się swoimi prawami...
    Didl po prostu... filozof i znawca wszystkiego się znalazł xD Jejku, jak słodko, mały Michi :3 Pewnie będzie tak samo utalentowany jak tatuś :)
    Świetny rozdział ^^
    Buziaki i zapraszam na nowość :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo cudo :-*
    Thomas i Fettner <3
    Mały Lucas w centrum uwagi, słodko :-)
    Czekam na następny rozdział i dużo weny życzę :-*
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej... Mały Hayboeck już na świecie. Słodziuchno <3 Zastanawia mnie relacja Gregora z Sarą, bo niby się lubią, ale... No właśnie ciągnie ich do siebie. To widać. No przynajmniej z mojego punktu widzenia, ale nie wiem czy ktoś się z tym zgodzi XD
    Żyła uprowadził Sarze bratanka, no po prostu nie mogę... Chyba serio popuszczę. No, a Stoch ma świętą rację, jeszcze go zdemoralizuje i co wtedy? Ta "sprzeczka" Sary z jej głosem wewnętrznym jest... No i właśnie tutaj brakuje mi na to określenia. W każdym bądź razie bardzo mnie to ciekawi.
    Rozdział przeczytałam już kilka dni temu, ale wybacz, że dopiero teraz komentuję, bo czytałam na telefonie w dodatku z bardzo słabym internetem. Mam nadzieję, że zrozumiesz XD
    Czekam na nn. Weny <3

    OdpowiedzUsuń