-Mania chodź do nas na chwilę. - usłyszałam krzyk dobiegający z mojej sypialni, czy wspominała, że mój kochany Maciuś jak na złość nazywa mnie Mania (a to jego w tym zacnym gronie przezywają Maniek).
-Czego chcesz? - spytałam "najłagodniej" i "najmilej" jak tylko dziewczyna w mojej sytuacji potrafi.
-Czego ja mogę chcieć to ciekawe co nie?- spytał siedzącego obok niego Bieguna, który pakował do mojej torby podręcznej teczkę z dokumentami, laptopa i inne zupełnie potrzebne duperele. Spojrzałam na niego wzrokiem, którego zapewne i bazyliszek by się nie powstydził. Kot spuścił na chwilę głowę, zaśmiał się cicho i z szerokim uśmiechem na twarzy przemówił jak to tylko On najinteligentniej potrafi.
-Nie gniewaj się na nas, bo robimy to dla twojego dobra skarbeńku. Z nami to ty wylądujesz w zakładzie dla chorych psychicznie wen psychiatryku. Krzysio bardzo Cię lubi dlatego dał się w to wrobić. A ja przecież cię tak kocham dlatego to dla Ciebie robię. Z Austriakami będziesz miała jedynie cholerny ból głowy, możesz również stracić niektóre szare komórki ewentualnie kilka no może kilkanaście procent inteligencji i perswazji ale nic poza tym. - wywód godny rzepy na psim ogonie. Ten to wie jak pocieszyć. I pomyśleć, że ja jestem z nim jakby nie spojrzeć powiązana więzami krwi i drugim co do kolejności pokoleniem rodzinnym, cieszę się również, że nazwiska nie odziedziczyłam na moje szczęście nie jest ono od żadnego nawet tak słodkiego domowego zwierzątka.
-Dobra Laura to Twój bilet lotniczy, masz tu wejściówkę do siedziby skoków w Insbrucku. - powiedział Krzysiek wyliczając przedmioty, które mi wręczał.
-No stara nie zapomnij dzwonić. - Maciek stał z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej i spoglądał na mnie opiekuńczym wzrokiem. Tylko go grzmotnąć za to.
-Do Ciebie specjalnie zmienię telefon, żeby nie mieć kontaktu do wielkiej Maciejki. - powiedziałam najmilej jak tylko potrafiłam po czym wypięłam mu teatralnie język.
-Dobra Górska ogarnij wszystkie swoje nie pohamowane przyzwyczajenia i znikaj bo samolot Ci ucieknie a ja się do Austrii jakby nie patrzeć w najbliższym czasie nie wybieram. - odpowiedział podając mi parasolkę, ponieważ tego jakże szczęśliwego dla mnie poranka zbierało się na opady deszczu. Przytuliłam ostatni już raz Krzyśka i Maćka. Jakby nie patrzeć będę za nimi tęsknić nawet jeśli ich głupim komentarzom co do mojej osoby nigdy nie było końca. Ale przywyknąć się da praktycznie do wszystkiego. Mam dwadzieścia trzy lata i właśnie opuszczam mój mały świat co do którego miałam wiele planów, ale kto wie może wszystko tam w Austrii zmieni się jeszcze bardziej i będzie o tyle lepsze, że tak łatwo nie zgodzę się na wyjazd już na zawsze z niej.
______________________________
Prolog kolejnej historii właśnie napisany. Mam nadzieje, że historia panny Laury Górskiej per Mani ( tylko Maciek może tak do niej mówić, zastrzega sobie) spodoba wam się. Liczę na szczere opinie.
Pozdrawiam.
Powiem tyle chcę WIĘCEJ!!!!
OdpowiedzUsuńEjjjjjj, ja też chcę Austryjaków poznać. No, ciekawe, ciekawe... Baaaaaaaaaaaaaaardzo.ciekawa historia, fajnie się zapowiada.
Pozdrawiam
Lili