-Można wiedzieć co ty robisz? - spytałam, widząc jak mój kochany współlokator (z przymusu oczywiście) rozwala swój jakże szanowny tyłek na mojej kanapie podkreślam MOJEJ kanapie.
-No nie widzisz mam zamiar leżeć. - odpowiedział, a robił to w taki sposób jakby mówił do małego dziecka. A czy ja wyglądam na małe dziecko.
-Ty czy ty się uderzyłeś w głowę czy w jakąś część ciała zupełnie inną? - spytałam zakładając ręce na klatkę piersiową. Widziałam w oczach Gregora, że zrobi wszystko żeby mnie wkurzyć, o nie co to to nie, ja się tak łatwo nie dam.
-Ja tak właściwie to mnie boli wszystko kochana pani doktor. - odpowiedział na moje pytanie, lekko unosząc brwi. Powtarzam kolejny raz nie doczekanie tego Austriackiego bufona.
-Jak Cię skarbie wszystko boli to może do szpitala zadzwonię przyjadą i cie zabiorą. - powiedziałam, żebyście widzieli jego minę warta każdych pieniędzy.
-Dobra wygrałaś. - odpowiedział podnosząc się z kanapy i idąc do łazienki. Zapowiada się ciekawy tydzień.
Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojej sypialni przez szparę w zasłonce. Spoglądam na zegarek, wskazówki wskazują ósmą rano. Trzeba zwlec się z wyra i pójść po zakupy, bo jakby nie patrzeć poza sobą mam do wyżywienia jednego trutnia. Wchodzę do łazienki i pierwsze co patrzę w lustro, wyglądam jak z filmu piękna i bestia oczywiście wyglądam jak ta druga. Ziewnęłam szukając pasty do zębów, oczywiście Schlierenzauer musiał ją gdzieś wcisnąć, bo przecież nie wytrzymałby bez wkurzenia mnie. No i się nie myliłam była w koszu na brudną bieliznę, ja się pytam jak ona się tam znalazła? Mniejsza o to. Coś koło w pół do dziewiątej wyszłam z mieszkania, zostawiając cały czas chrapiącego skoczka samego. Zamknęłam mieszkanie i zeszłam na dół, na klatce schodowej spotkałam zaspanego Fetnera.
-Cześć Manu - przywitałam się.
-Hej. - odpowiedział podchodząc do mnie.
-Co ty robiłeś w nocy?- spytałam uważnie się mu przyglądając.
-No co mogłem robić spałem. - tak odpowiedz godna Manuela.
-Nie widać. - powiedziałam pokazując na niego.
-Dobra zwalił mi się Morgenstern mówiąc, że teściowa do niego przyjechała i nie ma zamiaru z nią siedzieć. To co miałem zrobić przygarnąłem biedaka. - odpowiedział otwierając drzwi do bloku, w którym mieszkaliśmy. Tak Thomas coś mówił o tym, że matka Kristiny ma mu się zwalić na głowę, ale nie wiedziałam, że ta baba jest takim kimś skoro ucieka od niej do Manu i nie daje mu spać.
-Aha cofam pytanie. - mówię, skręcając w uliczkę, która prowadzi do centrum miasta.
-A tobie jak minęła noc w towarzystwie pana przerośnięte ego? - spytał uśmiechając się dziwnie czy im w głowie tylko jedno?
-Strasznie chrapie. - mówię. - Przez ścianę i zamknięte drzwi to słychać. - dodaje kończąc wątek pana idealnego i skręcam do osiedlowego sklepiku a Fetner za mną.
-Wiesz co to może zrobimy tak przyjdziecie z Thomasem do mnie i pana szanowny tyłek na kolacje jakoś nie mogę znieść faktu, że muszę z nim spędzić cały ten tydzień. - mówię oglądając dokładnie każdy owoc, który znajduje się w sklepiku. Manuel pokiwał tylko głową i sięgnął po dwa kefiry i dwie kajzerki co daje do zrozumienia, że chłopak ma najprościej w świecie kaca. Po zrobieniu zakupów wróciliśmy każde do swojego mieszkania. A pan Gregor w najlepsze śpi. Ten to jest w te klocki niezły, usnął koło szóstej po południu a teraz dochodzi dziesiąta a on cały czas śpi. Ale w sumie to co on ma lepszego do roboty, nic.
Postawiłam siatki na szafce i zaczęłam je rozpakowywać. Zastanawiając się przy okazji co taki może lubić jeść, skoro i tak u mnie pasożytuje to niech przynajmniej cena tego pobytu się zwiększa.
-Mam ochotę na jajecznicę. - powiedział mi przy uchu, mało brakowało i oberwałby patelnią, którą trzymałam w ręku, ale to nie moja wina, że skrada się jak nie wiadomo kto i mnie straszy.
-Czemu mnie straszysz? - pytam odwracając się w jego kierunku przy okazji wymachując mu przed nosem patelnią, którą mi zabrał zapewne uznał, że go zabije. Na razie się na to nie zapowiada, podkreślam na razie.
-Oj nie chciałem, po prostu powiedziałem na co mam ochotę i tyle a ty z tego takie wielkie halo robisz. Matko. - monolog ala Gregor Schlierenzauer pora zacząć. - Kobiety jakie wy jesteście skomplikowane stworzenia, to samo mam jak wracam do domu, matka na mnie warczy o to, że nie chcę nic robić, a moja kochana siostrunia skarży mi się na swojego chłopaka. Co ja jestem jakiś psycholog czy co? Jaki ja jestem szczęśliwy będąc singlem. - powiedział biorąc głęboki oddech. No nie ma co gość ma gadane.
-Ma rację. - powiedziałam, wyjmując z szuflady nóż.
-Kto? - pyta zdziwiony jakby został wyrwany z jakiegoś amoku.
-No jak to kto Twoja mama. - mówię.
-Czemu? - spytał wyjmując z lodówki wodę mineralną.
-Jak to czemu leń jesteś i tyle. - kwituję zabierając mu butelkę i upijając łyk.
-Kto tu jest leniem, jak na razie ty. Bo nawet nie chce Ci się lodówki otworzyć i wziąć sobie butelki z wodą. - mówi, wyrywając mi butelkę.
-Nie ja nie jestem leniem bo ja szykuje Ci śniadanie a ty stoisz mi nad głową i zawracasz mi interes swoimi problemami. - kwituję wyjmując z torby jajka i świeże pieczywo.
-To ja po poproszę taką na kiełbasce. - odpowiada całując mnie w policzek.
-Zejdź mi z oczu bo te jajka na twoim łbie wylądują.- warczę. On uśmiecha się szeroko i idzie do salonu. Co za wkurzający typ. A ja narzekałam na mieszkanie z Kotami, tamto to było rajskie życie.
*
-Można wiedzieć co ty wyrabiasz? - pytam wchodząc do pokoju, w którym mieszka Gregor.
-Ratuje kwiatki. - odpowiedział. Siedział na podłodze i wyjmował z doniczki ziemię.
-Ratujesz kwiatki? - pytam zdziwiona jego słowami. To nie na moją logikę.
-No a co w tym dziwnego? - spytał podlewając kwiatek stojący w kącie.
-Nic, jestem w salonie jakby co. - powiedziałam wychodząc z "królestwa" Schlierie'go . Dziwny człowiek z niego ale co poradzić. Trzeba się męczyć. Tak się zastanawiam co mogę zrobić na tą kolacje skoro zaprosiłam uciekiniera z domu i jego towarzysza. Gregor mi raczej nie pomoże, zajęty jest roślinkami.
-Wiem!- krzyczę, zeskakując z kanapy.
-Co wiesz? - spytał mnie Gregor, który właśnie wychodził z łazienki po tym jak skończył opiekować się moimi kwiatkami.
-A co Cię to interesi? - pytam piorunując tego tępego grzmota wzrokiem. Ja nie wiem co te dziewczyny w nim widzą.
-Nic. - odpowiada, włączając leżącego na stoliku laptopa. A ja idę do kuchni pichcić kolację, nie powiem Koty nie chciały się mnie pozbyć z domu przez pięć lat bo miały żarcie najlepsze pod słońcem. Nie chwaląc się oczywiście.
-Laura Maciek dzwoni! - krzyczy Gregor. A ja biegnę jak ta idiotka tak aby mój współlokator nie zdążył odebrać telefonu.
-Halo. - odzywa się roześmianym i trochę piskliwym głosikiem.
-Cześć. - odpowiadam okładając ścierką rozbawionego z tapety w laptopie Austriaka.
-Przeszkadzam? - pyta
-Ty nigdy- odpowiadam mu.
-Słyszałem, że trafił Ci się niezły współlokator. - wali prostu z mostu a ja czuje się jakbym dostała od Mike'a Tyson'a na ringu.
-Skąd wiesz? - spytałam zdziwiona, co musiało nieźle wyglądać bo Gregor prawie tarzał się po podłodze.
-Manu do mnie dzwonił i mówił jak to Gregor spadł ze schodów i musisz się nim zajmować. - powiedział widocznie bardzo rozbawiony całą tą sytuacją o której opowiadał mu mój nowy przyjaciel.
-A to papla. Języka za zębami nie umie trzymać, jest gorszy niż twoja zgryźliwa papuga. - mówię kąśliwie, jak to do Maciejki.
-Obrażam się cześć. - mówi.
-Żegnam. - odpowiadam rozłączając się i odkładam telefon na stolik, na którym leżał.- Jedno słowo a wylądujesz na wycieraczce. - zwracam się do chcącego wydusić coś z siebie Gregora i wracam do kuchni, w której wcześniej byłam.
_________________________
Jest pierwszy rozdział. Krótki, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Pozdrawiam i do następnego.
Pan przerośnięte ego, kurcze, samo życie. Cała prawda o Gregorze. Ale biedna ta nasza Laura. Przeżyć tydzień z takim bufonem, samolubem i pyskatym facetem w jednym.
OdpowiedzUsuńUuuuuu, czyżby między Laurą i Gregorem coś iskrzyło.... Hmmm, poczekamy, zobaczymy.
Mój biedny Morgi, no, Manu też.
Kocham tą i tą piłkarską też opowieść
Pozdrawiam
Lili