-Z czego tak się śmiejesz? - obok mnie stał Michael Hayboeck z dwoma butelkami wody mineralnej. Wskazałam mu na wychodzącego z basenu Maćka. On tak jak ja wcześniej zaniósł się nie pohamowanym śmiechem.
-Zabawne, jeszcze zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni. - powiedział piorunując nas złowrogim spojrzeniem. Po czym Michi usiadł obok mnie na wolnym leżaku. Obydwoje oddaliśmy się słońcu, które swoimi promieniami zmieniały kolor naszej skóry. Przyznam się, że akurat blondyn siedzący na miejscu obok mnie był jedynym w tym zakichanym towarzystwie, którego dało się znieść. No oczywiście pomijam Andreasa Koflera oraz Wolfganga Loitzla, którzy są już seniorami. On jako jedyny nie miał problemów z zakochanymi w nim fankami. Tak jak Gregor nie przychodził po lakier do włosów. Nie był taki jak Thomas czyli nadwrażliwy mąż i nad opiekuńczy ojciec. Nie przejmował się zdrowiem swojej morskiej świnki tak jak Diethart. Czy tak jak Fettner nie szukał dziury w całym. A Poppinger zachowywał się jak małe dziecko.
-Jutro wracamy do Austrii. - powiedział, przewracając się na bok. Widocznie już mu się znudziła wcześniejsza pozycja.
-No- odpowiedziałam, podnosząc się z leżaka. Miałam pomysł jak tego lenia zmusić do czegoś w rodzaju zabawy w berka. Odkręciłam butelkę z wodą i oblałam nią mojego towarzysza. Zeskoczył z leżaka jak poparzony z ukropu. Spojrzał na mnie morderczym wzrokiem i zaczął mnie gonić. Będę z wami szczera mam kondycję nie lepszą niż nie jeden maratończyk. Obejrzałam się za siebie ale Michiego nie było. Trochę się zdziwiłam się no ale jak to ja później bardzo tego ruchu żałowałam. Po chwili znalazłam się w basenie. A oczywistością było to, że obok Austriaka był mój kochany Maciek.
-No i co wyszło na moje. - powiedział machając mi na pożegnanie. Sama nie wiem dlaczego zaczęłam się z siebie śmiać i wyszłam z basenu.
-Co Cię tak śmieszy? - spytał zdziwiony moim zachowaniem. Ja tylko wzruszyłam ramionami i poszłam w kierunku hotelu. A Michi najwyraźniej cały czas stał i patrzył się w moim kierunku. Co poradzę odkąd jestem szatynką wszystko jest zupełnie inne.
Następnego dnia wstałam jak na mnie to strasznie wcześnie. Bo była dopiero szósta rano. Ubrałam się w strój reprezentacyjny i poszłam na stołówkę gdzie siedział tylko Gregor. A to oznacza, że znów jestem skazana na jego towarzystwo. Ewentualnie jakiś obcych Turków.
-Cześć. - powiedziałam siadając na krześle obok niego.
-Cześć. - odpowiedział sztucznie się uśmiechając. Oho pan ideał ma kryzys wieku dziecięcego.
-Podasz mi chleb? - spytałam. On nawet nie spojrzał na mnie tylko postawił na środku stołu talerz z pieczywem. Może i nie jestem psychologiem ale dam sobie uciąć rękę, że ten zakichany blondyn ma jakiś problem.
-Dzięki. - odpowiedziałam smarując kromkę chleba masłem. Może jestem wścibska i złośliwa, ale nie lubię patrzeć jak ktoś jest czymś przytłoczony.
-Co jest? - pytam odkładając chleb oraz nóż na talerz. Ale jak się można było spodziewać mój towarzysz ani śni się wyżalić. Ale w sumie nie ma się co dziwić egoiście tak mają.
-Nic nie jest a co ma być? - spytał zdziwiony moim pytaniem. Czy dla niego troska o kolegę jest czymś aż takim dziwnym.
-No to chyba się ciebie o to pytam. - powiedziałam podnosząc odrobinę głos.
-Wiesz nie musisz się martwić o mnie. Lepiej zajmij się swoim ukochanym. - warknął nalewając do swojego kubka kawy. O co temu nadętemu palantowi może chodzić?
-O czym ty gadasz? - spytałam. Ale jak się mogłam spodziewać ten bufon nic nie odpowie.
-O twoim Michim życzę wam szczęścia. - powiedział a na jego twarzy malowała się jakby złość. Tylko za grosz nie wiem o co mu może chodzić. I że niby ja i Michael? Chyba go do reszty powaliło.
-Wiesz nie wiem co ubzdurałeś sobie w tej małej i pustej bani. Ale żebyś wiedział będę szczęśliwa i nie musisz się o to martwić. - odpowiedziałam odsuwając z hukiem krzesło i szybkim krokiem opuściłam stołówkę. W drzwiach minęłam Michaela, Manuela i Thomasa. Ale będę szczera nie chciałam wiedzieć co sobie pomyśleli i co się później działo. Chciałam jak najszybciej wyjechać. Być jak najdalej od tego nadętego idioty.
W tym samym czasie oczami narratora STOŁÓWKA.
-Co ty jej zrobiłeś? - spytał Morgenstern opierając się o krzesło stojące naprzeciwko niego.
-A co wy matki miłosierdzia jesteście? - spytał zażenowany widokiem.
-A nawet jeśli to co? - jako drugie zabrał głos Fettner. Wszyscy trzej lubili polkę, nawet bardzo. Chcieli jej bronić za wszelką cenę, nawet jeśli byłaby to cena przyjaźni.
-To to, że to nie wasz zasrany interes o co się z nią kłócę. - bąknął albo lepiej można byłby powiedzieć, że warknął.
-Ale jeśli ona przez ciebie płacze to jest nasz interes. Bo na przykład ja nie dam ci jej skrzywdzić. - w Hayboecku zaczęło wrzeć. Miał dość tego co robi Schlierenzauer. Patrzył na niego wrogim spojrzeniem.
-No tak przecież ty jesteś jej rycerzem na białym koniu, zapomniałem. Gratuluję wyboru. - powiedział z ironią w głosie Gregor wstając gwałtownie z krzesła. Michael był zdziwiony jego reakcją nie wiedział o co może mu chodzić. Wiedział jedno chodziło o Laurę.
-A co zazdrościsz? - spytał piorunując go morderczym wzrokiem. Stojący obok nich Morgenstern i Fettner chcieli reagować ale nie wiedzieli jak.
-Co tobie czy jej? Bo jeśli jej to tak a jeśli tobie to nie. Jesteś zerem, skończonym idiotom. - odpowiedział mu Schlierenzauer.
-Spójrz w lustro. Jeśli tobie wydaje się, że jesteś jakimś zasranym bożyszczem to się grubo mylisz. Jesteś egoistycznym i gównianym idiotom, który poza sobą nie widzi niczego ani nikogo. Jeśli masz z tym problem to idź do specjalisty. A jeśli tak traktujesz kobiety to ktoś prędzej czy później obije ci tą twojąpiękną gębę. - Hayboeck wykrzyczał przyjacielowi prosto w twarz wszystko co o nim myśli. Zawsze mu zazdrości, że obok niego co rusz pojawiały się nowe dziewczyny. Ale Laura była wyjątkiem. Mądra, ładna, złośliwa. Za wszelką cenę chciał uchronić ją przed wszystkimi. Wyszedł z pomieszczenia szybkim krokiem w poszukiwaniach kuzynki Maćka.
Nigdy nie myślałam, że tak łatwo mnie ktoś wyprowadzi z równowagi. Tym razem udało się to szybciej niż przypuszczała. Gregor to zakichany idiota, który poza swoim czubkiem nosa, nie widzi zupełnie nic. Co za gbur. Zastanawiam się czy nie przyjąć propozycji Niemców. Byłabym z dala od niego i jego głupich komentarzy. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę. - powiedziałam biorąc oddech. Nie chciałam w tamtym momencie nie chciałam widzieć nikogo. Do pokoju wszedł Michael z dwoma szklankami mojego ulubionego soku. Ucieszyłam się na jego widok.
-Hej jak się czujesz? - spytał siadając obok mnie.
-Dzięki dobrze. - odpowiedziałam siadając i biorąc od blondyna szklankę zimnego napoju.
-Przyjmiesz propozycję Niemców? - spytał.
-Nie wiem. Z jednej strony byłoby mi trudno was zostawić, z drugiej jakoś łatwiej mi byłoby bez spotykania na każdym kroku tego bufona. - parsknęłam. Michael przytulił mnie do siebie. Było mi w jego towarzystwie dobrze. On i Thomas Morgenstern byli moim wsparciem. A ja cały czas zastanawiałam się nad propozycją, którą złożyła mi federacja Niemiec.
__________________________
Rozdział czwarty.
Jakoś nie jestem pewna czy jest dobry, ale czekam na wasze opinię. Bo możecie mieć inne wrażenia.
Gregor i Michael największymi wrogami.
Laura dostała propozycje od Niemców ale to nie koniec.
Czekam na wasze opinie w komentarzach.
Nieeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!! Laura nie może iść do Niemców!!! Nieee!!! To nie może się stać, ona ma być przy Austriakach!!!
OdpowiedzUsuńDobra, bo wpadnę w jakąś fobię jeszcze przez to. Okey, wykrzyczałam się i jest git.
Przejdźmy do lepszych rzeczy...
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!
Kolejny raz dzisiaj piszczę, bo twoje opowiadania dają mi tyle emocji.
Michi księciem na białym koniu (też tak chce), a Gregor jest zazdrosny (też tak chce). Ooo, walka o dziewczynę (też tak chce). Ciekawie, ciekawie, baaardzo ciekawie się zapowiada... Baaardzo. Robi się coś takiego, jak taka walka, rywalizacja, kto jest lepszy, kogo Laura wybierze.
Michi vs. Gregor,
Gregor vs. Michi.
Kto wygra? Nie wiem, nawet nie wiem, z kim powinna być Laura. Nawet nie wiem, kogo ja wybrałabym na miejscu Laury. Powiem jedno. Miłość wisi w powietrzu. Czekam na next. Szybko, szybko, chcemy rozdział number 5!!!
Lili