Kussamo, Finlandia 27 listopad 2015 rok.
[Michael.]
-Nie.-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Skończcie. - mówię wstając z mojego łóżka, w moim pokoju hotelowym. Staje obok Gregora, który morderczym wzrokiem obserwuje żonę Thomasa przed sobą trzyma najnowszy egzemplarz pisma dla nastolatek. Geniusz naszego menadżera czyli Christiny potrafi w człowieku obudzić takie zachowania, o których nigdy nie miał pojęcia.
-Chris odpuść. - mówi Thomas obejmując ją od tyłu i całując w policzek. Ale chyba jej to nie rusza bo nie zmienia swojego szerokiego, mrocznego uśmiechu nawet o milimetr. W głębi siebie ciesze się, że Laura musi siedzieć na urlopie macierzyńskim z małym bo tutaj to właśnie rozgrywałby się armagedon.
-Nie. - odpowiada. - Nie po to prosiłam redaktorkę naczelną sportowego działu tego pisma, żeby teraz mi tutaj gwiazdka się burzyła. - mówi wypinając w jego kierunku język. Chris, Thomas i Gregor to taka trójka przyjaciół. Odkąd ich znam zawsze trzymali się razem.
-Bo ci go kiedyś utnę. - warczy cały czas zły Gregor na co Christina jedynie śmieje się mu prosto w twarz. No ale nie ma się jej co dziwić takimi tekstami walą dzieci w podstawówce. Albo Diethart. Albo Diethart tutaj masz świętą rację.
-No ale co ci szkodzi. Ona nie jest złośliwa nie spyta cię o życie prywatne tylko czysto zawodowe. Z tego co się orientuje to jest również stażystką w hiszpańskiej Marce. Więc można liczyć na to, że w Hiszpanii też o tobie usłyszą. - mówi z bardziej już poważną miną. Nie wiem co tak właściwie wkurzyło Gregora? Ja tam na jego miejscu to bym się zgodził bez wahania. No ale on to nie ty, a ty to nie on. I może dobrze.
-Oj jak ma ci to pomóc to pójdę tam z tobą. - mówię siadając z powrotem na łóżku i wyjadając resztki paluszków z paczki. Gregor patrzy się na mnie i rzuca w moim kierunku to swoje żenujące spojrzenie. No co trzeba mu pomóc? Ty to nie bądź taki dobroduszny, bo jeszcze pomyślę, że jesteś taki na prawdę. Zabawne, naprawdę.
-Nie dzięki nie potrzebuje tatusia. - odpowiada kąśliwie uderzając mnie w głowę. Ej, no chciałem być miły. Ale jak zwykle coś nie pykło. O przestałbyś się ze mnie nabijać.
-Będzie za dwie godziny, spotkacie się u Sary. - mówi Christina i wychodzi z pokoju a za nią jak wierny piesek podąża Morgi. Gregor z rezygnacją opada na niepościelone łóżko Krafta, który właśnie okupuje łazienkę dobre pół godziny. Widzisz w końcu jeden z was odnalazł swoje ukryte ja.
-Nie cierpię tego, że się z nią przyjaźnie. - mówi a ja zaczynam się śmiać. Gregor podnosi głowę i wbija we mnie ten swój wzrok myśląc, że to on jest powodem mojego szampańskiego nastroju. Nic bardziej mylnego, powodem mojego śmiechu jest nie kto inny jak trzeci z nas czyli Stefan. Stoi przewiązany białym ręcznikiem i wybiera z szafy koszule. Ale najzabawniejsze jednak jest to jaki on ma kolor swoich włosów. Mimo wszystko chyba nie widział swojego lustrzanego odbicia. Schlierie spogląda w tym samym kierunku co ja i też wybucha niepohamowanym śmiechem. Krafter ze zdziwieniem na twarzy odwraca się w naszym kierunku i z tą swoją zdziwioną minką się na nas patrzy.
-Co? - pyta odkładając na łóżko Grega swoje koszule. Schlierie wskazuje mu na włosy a ten w mgnieniu oka znika w łazience. I po chwili wychodzi z niej wkurzony.
-Zabije Didla. - warczy wychodząc z pokoju. Wróć, otwierając drzwi do pokoju, robiąc krok za jego próg. -Ale najpierw się ubiorę. - dodaje wracając do łazienki z czerwonymi policzkami ze wstydu. W sumie się nie dziwie, paradować w ręczniku po korytarzach hotelowych to taka chyba nowa moda. Czy ty się słyszysz? Nowa moda? Chyba wtopa. Rację to ty masz, jak zwykle z resztą. Już mnie tak nie wychwalaj bo mi się głupio zaczyna robić.
[Gregor.]
Jak zwykle daje się wkopać w jakieś wywiady nie wywiady. Może od razu niech o mnie dokument nakręcą to dostaną wszystko podane na tacy i będzie po kłopocie. A nie ja mam tutaj robić za jakiś eksperyment dziennikarski. Czy wzrośnie sprzedaż? Czy będzie lepsze czytelnictwo? A co ja towar? Może niech od razu na wystawie jako manekina mnie walną. No czemu nie jak jechać to już po bandzie.-Chcesz się czegoś napić? - pyta mnie Sara wskazując na stojące na stoliku butelki wody mineralnej. Kiwam głową w geście aprobaty a siostra Miśka rzuca mi jedną z butelek. Gdy nagle rozlega się pukanie do drzwi, Sara zakręca butelkę wody, poprawia koszule w kratę i otwiera drzwi.
-Julka? - pyta ze zdziwieniem w głosie. Tamta dziewczyna ma wyrysowane na twarzy zdziwienie i już po chwili obydwie złączają się w przyjacielskim uścisku. Okey, czy ja o czymś nie wiem? To bardzo prawdopodobne panie Schlierenzauer. Ty zawsze wiesz najmniej ze wszystkich. Czy ty musisz mnie krytykować na każdym kroku? Taką mam pracę w twojej pustej głowie. Zgarniesz nagrodę dla wrednoty roku. Czuje się wręcz zaszczycony.
-Poznajcie się to jest Julia Deschwanden, redaktor części sportowej w czasopiśmie 'Super Star' oraz w Marce. A to Gregor Schlierenzauer obecny lider Pucharu Świata w skokach narciarskich. - mówi Sara z szerokim uśmiechem na twarzy. To jest siostra Gregora? No na pewno nie jego matka. Czy ty musisz być aż tak wredny? Muszę bo inaczej byś mnie ignorował. A tak niestety musisz mnie słuchać. Niestety.
-Hej miło mi cię poznać. - mówię podając jej swoją dłoń. Ona w ogóle nie jest podobna do Deschwandena. Bo się jeszcze zakochasz. Jeszcze masz jakieś specjalne życzenie. Czyli, że już się zakochałeś? Może ty? Ja nie lecę tylko na wygląd. Tylko na czerwoną linię na dole skoczni. Zapomniałem. Jeśli chciałeś być dowcipny to ci się nie udało.
-Mi ciebie również. Słuchaj Gregor wredna nie jestem nie interesuje mnie twoje życie prywatne. Jestem tutaj z czysto sportowych powodów więc nie musisz się martwić. Mam przygotowanych kilka pytań od twoich fanów i fanek z Anglii i Hiszpanii także materiału mi nie zabraknie. - mówi kładąc na fotel swoją czarną torbę z logiem szwajcarskiego sponsora i torbę z laptopem. Będzie ciekawie. No jestem ciekaw jaką tym razem gafę palniesz ty nasz gwiazdorze. Puszczę to mimo uszu.
-To co zostawię was samych. - mówi Sara kierując swoje kroki ku drzwiom wejściowym do jej pokoju hotelowego. Julia odwraca się do niej z notesem w dłoni.
-Tobie też będę chciała zadać dwa pytania. - mówi na co Sara ze zdziwieniem wraca i siada po turecku na swoim łóżku. No to lecimy.
-Dobrze, pierwsze pytanie do Ciebie. - mówi wskazując ruchem dłoni na moją osobę. Siada na przeciwko mnie, otwiera laptop, włącza dyktafon w telefonie i z uśmiechem na twarzy lustruje moją osobę.
-Panie Gregorze. - zaczyna. - Moje pierwsze pytanie do pana jest pytaniem zadanym przez jednego z naszych czytelników. Ostatni sezon nie był sezonem marzeń dla pana kibiców. Jakie ma pan cele na ten sezon i czy ma pan już jakiś plan? - pyta wystukując coś na klawiaturze swojego czarnego laptopa. Pytaniem mnie zaskoczyła, nie powiem.
-Cóż na pewno chciałbym zapomnieć o sezonie, który w marcu tego roku się zakończył. Mistrzostwa Świata nie były takie jak chciałem, ale nie powiem, że były koszmarne. Piąte miejsce na małej i czwarte miejsce na dużej skoczni były jak na mnie bardzo wysokie. Zawiodłem swoich kibiców, rodzinę, przyjaciół, sztab szkoleniowy, trenera, kolegów z drużyny. Przede wszystkim sam siebie bo jeszcze trzy lata temu byłem na szczycie, zdobywałem wszystkie możliwe trofea w Pucharze Świata. Wina jest po mojej stronie, bo to ja nie mogłem w żadnym stopniu poukładać własnego życia osobistego. Podnieść się po porażce w życiu prywatnym, ale liczę po cichu, że uda mi się to jakoś poukładać w najbliższym czasie. Dowodem na to, że z moją sportową częścią wszystko jest w jak najlepszej formie czego dowodem jest moje zwycięstwo w Klinghental i żółta koszulka. Liczę, że ten sezon i nadchodzący rok będę najlepszymi w moim życiu. - mówię z szerokim uśmiechem na twarzy. Julia kiwa mi głową i notuje coś w otwartym notesie, czarnym długopisem. Wzruszyłem się twoją wypowiedzią. No ja myślę.
-Panie Gregorze a jak pan chciałby zachęcić młodych ludzi, oglądających skoki do uprawiania tego sportu? - pyta opierając łokcie na blacie stolika. Ja sam drapię się po czubku głowie bo w sumie wyczerpałem limit pomysłów właśnie na tamten moment.
-Jeśli skoki sprawiają, że wasze serca biją o wiele szybciej to znaczy, że powinniście spróbować jak to jest. Powinniście usiąść na belce i spojrzeć w dół, jeśli się wam tam na górze spodoba to znaczy, że skakanie to wasze powołanie. Że macie skoki we krwi, w kodzie DNA, że jesteście do tego wręcz stworzeni. - odpowiadam. Julia uśmiecha się szeroko, zamyka laptop, notes i resztę swoich rzeczy i z zadowoleniem siada w podobny sposób co Sara.
-Dziękuje za wywiad. Na pewno pojawi się w Super S i jako bonus w Marce. A teraz przepraszam was ale umówiłam się z bratem i muszę lecieć bo mam jeszcze do stworzenia dokument o skoczkach. Robota na najbliższy miesiąc. - mówi pakując swoje rzeczy do toreb. Wstałem i nawet chciałem jej pomóc ale ona jedynie poszerzyła swój uśmiech, pokiwała głową i wyszła z pokoju Sary.
-Długo ją znasz? - spytałem gdy zamknęła drzwi pokoju siostry Michaela. Sara siedząca na łóżku, położyła sobie na kolana poduszkę i wbiła we mnie swój wzrok.
-Długo. - odpowiedziała opierając głowę o ścianę i wpatrując się w biały sufit.
-Aha. Dziękuje za jakże wyczerpującą odpowiedz. Limit dopuszczalny słów został przekroczony o sto procent. - mówię opierając się o brązowy stolik. Sara jedynie uśmiecha się zabawnie i wypina w moim kierunku język. Zbyt dużo czasu spędza z Chris i zaczyna się jej udzielać głupkowaty entuzjazm.
-Wredniejesz z dnia na dzień. - odpowiada na moją jakże błyskotliwą uwagę. Pogrążasz się. Wiesz o tym? Zamknij się w końcu, nie pomagasz mi. Wiem i to mój główny cel.
-Miło mi to słyszeć. - mówię kłaniając się w pas jak jakiś debil. No ale ja to ja nic na to nie poradzę.
-Ale tak na poważnie to znam ją jakieś pięć, może sześć lat. Poznałyśmy się na wakacjach gdy miałyśmy siedemnaście lat. Zostałyśmy przyjaciółkami, polubiła Michiego, ja polubiłam jej brata. No i tak zostało. - powiedziała ściskając poduszkę i wstając z łóżka. Podeszła kilka kroków w moim kierunku i przystanęła.
-A co ty taki ciekawy jesteś? - spytała unosząc delikatnie kącik ust ku górze. Co to przesłuchanie? Ciekawym nie można być? NIE.
-Po prostu pytam. - mówię uśmiechając się do niej lekko. Ona unosi brwi do góry, kiwa zabawnie głową i uśmiecha się. Serio? Czy ja jestem aż tak przewidywalny? Sara robi krok w moim kierunku, staje na palcach i przysuwa się do mnie.
-Wiesz ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - szepcze mi do ucha. Po czym uderza mnie poduszką w brzucho z całej siły i zaczyna się cicho śmiać. Aha, zabawne. No, szkoda, że nie widziałeś swojej miny blondasku. Jakiej miny? Nie ważne.
-O nie ja się tak nie bawię. - mówię rzucając poduszkę na łóżko. Szybkim krokiem podchodzę do stojącej do mnie tyłem Sary, obejmuję ją w pasie i przerzucam sobie przez ramię. Ta zdziwiona zaczyna się szarpać i lekko uderzać mnie w plecy.
-Puść mnie palancie. - warczy i uderza mnie pięścią w żebra. Może i boli ale satysfakcji to ona mieć nie będzie o nie. Po moim trupie.
-Za tego palanta to powinienem wrzucić cię w zaspę za oknem. - mówię całkiem spokojnie przystając przed jej łóżkiem. A ona jakby się przestraszyła i przestaje okładać mnie pięściami.
-Postawisz mnie? - pyta opierając swoją brodę na moim obolałym ramieniu. Zastanówmy się? Tak czy nie?Nie czy tak?
-Jak ładnie poprosisz. - stawiam warunek, słyszę jej ciche przekleństwa ale rzucam je mimo uszu. Chciała niech ma.
-Gregorku, postaw mnie. - mówi.
-Twoja prośba jest dla mnie rozkazem. - odpowiadam i już po chwili blonda stoi sobie na wykładzinie. Oczywiście zła jak osa. Ale takie są baby nic na to nie poradzę. Odwracam się na pięcie po czym wychodzę z jej pokoju. Dzisiaj nawet nieźle się bawiłem najpierw Kraft teraz ona. Żyć nie umierać.
[Narrator.]
godzina 18: 30
teren skoczni w Kussamo, kwalifikację.
Blondynka chwyciła papierowy kubek z gorącą kawą i opuściła domek reprezentacji Austrii. Szła w kierunku dwóch członków sztabu trenerskiego reprezentacji swojego kraju. Stanęła pomiędzy dwójką mężczyzn i z uśmiechem wbiła swój wzrok w monitor zamontowany kilka metrów od bandy skoczni w Finlandii. Obydwaj spojrzeli na rozpromienioną blondynkę i na ich twarzach również pojawiły się uśmiechy. Prawdą było to, że dziewczyna wprowadzała do kadry uśmiech, świeżość, energię oraz zapał. Była wstanie zmienić humor jednym słowem otuchy nawet jeśli dzień był całkiem zmarnowany.
-No i jak? - spytał Stefan Kraft niosący na ramieniu swoje narty. Najwyższy z trójki szkoleniowców spojrzał na niego od góry do dołu.Podał mu jego torbę z rzeczami po czym szeroko się do niego uśmiechnął.
-Nie było tak źle tylko może przebierz się w domku bo twoje blond włosy mogą być szokiem dla dziennikarzy i widzów. - powiedział po czym wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Austriacki skoczek ze zdegustowaną miną, złapał rączkę czarnej torby, zostawił narty i odszedł w kierunku drewnianego domku.
-No tak a narty nosić będę ja. - dodał po chwili Philip opierając narty o bandę obok Sary. Poprawił swoją czapkę i spojrzał na wielki telebim z resztą tak jak pozostała dwójka. Na belce usiadł Gregor Schlierenzauer, właściciel żółtej koszulki lidera. Poprawił ciemne gogle, sprawdził zapięcie nart po czym przejechał kciukiem po kasku. Wziął głęboki oddech. Spojrzał na gniazdo trenerskie i gdy widział machnięcie chorągiewki Heinza Kuttina odbił się od metalowej belki. Ułożył się w charakterystycznej dla siebie pozycji i zjechał w dół zeskoku.Energicznie wybił się z progu i oddał we władanie wiatru. Gdy mijał czerwoną linię punktu konstrukcyjnego dostał dodatkowy podmuch wiatru i wzbił się zdecydowanie nad zeskok skoczni. Widząc, że zbliża się wypłaszczenie postanowił zmusić narty do lądowania tym samym nie ustając zakończenia skoku. Wylądował na dwie nogi, po czym jego ciało opadło na zimny zeskok skoczni a on sam nie był świadomy niczego. Blondynka stojąca z drugim trenerem i fizjoterapeutą prawie zakrztusiła się kawą, którą piła. Nikt nie wiedział co dzieje się ze skoczkiem. Fińscy sanitariusze trzymali zarówno zawodników, trenerów jak i widzów w niepewności. Zasłaniali Austriaka tak szczelnie, że nie można było zobaczyć zupełnie niczego. Po upływie pięciu minut skoczek stał już na nogach i z pomocą dwóch sanitariuszy wolno stawiając kroki udał się w kierunku zejścia z zeskoku. Rozległy się gromkie brawa i okrzyki bo ten wyczyn skoczka, cofnął go do pięknej przyszłości. Sanitariusz pomógł chłopakowi usiąść i po chwili obok niego znaleźli się drugi trener Philip, fizjoterapeuta Martin oraz psycholog Sara. Patrzyli w jego tępy wzrok ze strachem, bali się, że coś mogło mu się stać.
-Dałem czadu. - powiedział po czym wszyscy troje uderzyli go w prawe ramię. - Aua właśnie spadłem z kilku metrów moglibyście być delikatniejsi. - mówi grożąc im palcem i zdejmując z głowy niebiesko, biały kask.
***
Witam z rozdziałem piętnastym.
Dziękuje za komentarze pod poprzednim.
Niestety dzisiaj małego Lucasa nie ma. Ale jest blond włosy Kraft, obiekt żartów Thomasa Dietharta.
Zapraszam was również na nowy blog o skoczkach, będzie śmiesznie, trochę groteskowo ale i w momentach smutno i z miłością w tle : "Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz one przyjdą same.
Zapraszam was również na nowy blog o skoczkach, będzie śmiesznie, trochę groteskowo ale i w momentach smutno i z miłością w tle : "Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz one przyjdą same.
Gorąco was zapraszam, pozdrawiam i do następnego.
Stefan w blondzie? Chce to zobaczyć ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Gregorowi nic się nie stało. .
Rozdział mi się podoba i czekam na dalszy ciąg :* J
Kraft i jego blond włosy <3 Z przyjemnością chce to zobaczyć XD
OdpowiedzUsuńGregor, pomimo upadku wciąż był w znakomitym humorze i tak trzymać :)
Rozdział cudoo :*
Czekam na następny i weny życzę :*
Hahaha, biedny Stefan!! :D Jeszcze go z Fettim pomylą i będzie kiepsko :p Haha, oni i ich pomysły <3 Faktycznie, dobrze, że Laura jest na urlopie ;)
OdpowiedzUsuńGregor się stuknął w główkę. Może mu Julia wyleci z szanownego łebka i wpadnie Sara!? :D One Big Ski Jumipng Family!!! ;D <3
Oby si,ę AUTom chociaż coś udało upolować w Falun! ;)
Po baaaaardzo długiej przerwie zapraszam także do mnie na kolejny rozdział!! ;)
tylko-na-ciebie.blogspot.com
Cudowny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie: http://zuuzannes-world.blogspot.com/
Stefan i... blond? O.o Jezu, chce to zobaczyć! Ich pomysły mnie coraz bardziej przerażają xD Schlieri i jego optymizm. Szkoda, że mi takiego brakuje ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, buziaki :**
PS. Zapraszam na epilog + niespodziankę :**
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń