sobota, 6 września 2014

20.~ Epilog...

Szatynka razem z kilkoma dziewczynami stała pod domkiem polskiej reprezentacji w skokach narciarskich i obserwowała ostatni konkurs w sezonie. W duchu tęskniła, za każdym z Austriaków. Ale nie potrafiła się do tego przyznać. Coś mówiło jej STOP a ona bardzo dobrze tego słuchała. Najgorsze było to, że nie mogła zapomnieć o pewnym blondynie, który bardzo szybko zyskał sobie jej sympatię i przyjaźń a nawet coś zdecydowanie więcej. Nagle poczuła szturchnięcie w bok a później usłyszała głos żony Kamila Stocha.
-Teraz Hayboeck. - jej wzrok przykuło nie pewne wyjście z progu chłopaka. Blondyn próbował się ratować jak tylko było to możliwe. Wszyscy kibice zamarli w bez ruchu, obserwowali walczącego z wiatrem chłopaka, który bezwładnie opadał na zeskok. Szatynka nie myślała ani chwili dłużej. W tamtym momencie zdała sobie sprawę, że kocha tego ryzykanta i nie wybaczy sobie gdy coś mu się stanie. Przecisnęła się przez oglądających wszystko z zapartym tchem skoczków i już po chwili razem z Austriackim lekarzem pochylała się nad nie przytomnym Hayboeck'iem.
-Chłopie słyszysz mnie. - Patrick uderzał chłopaka lekko w ramię i obserwował reakcję chłopaka. Blondyn poruszył delikatnie prawą dłonią na której po chwili znalazła się dłoń szatynki.
-Jestem w niebie? - spytał cichym głosem. Patrick spojrzał porozumiewawczo na zdziwioną pytaniem skoczka dziewczynę.
-Bredzisz. - mruknął odpinając mu kask i ostrożnie podnosząc głowę chłopaka.
-Nie bredzę Patrick po prostu widzę mojego anioła. - odpowiedziała. Na jego słowa na twarzy dziewczyny pojawiły się rumieńce.
-Nie wygłupiaj się. Bądź poważny. - powiedziała uśmiechając się do niego lekko.
-Jestem poważny bardziej niż byłem dotąd. - odpowiedział wskazując ręką na dziewczynę i prosząc ją aby pochyliła się do niego. Dziewczyna spojrzała na mierzącego puls chłopaka Patrick'a on jedynie uśmiechnął się do niej szeroko. Szatynka po chwili już czuła na swoim policzku miarowy oddech skoczka.
-Jak powiem, że cię kocham to wrócisz do nas? - spytał tak cicho aby Patrick nie słyszał jego słów. Szatynka nie wiedziała co powinna mu odpowiedzieć. Czy powiedzieć, że wróci czy może znów stchórzyć.
-Wrócę pod warunkiem, że więcej nie będzie ryzykował życia. - powiedziała. Patrick zaśmiał się głośno po czym powiedział.
-Dziewczyno to jest nie możliwe. Ten idiota zrobi wszystko abyś się o niego martwiła.
-Tylko nie idiota. - mruknął blondyn delikatnie siadając z pomocą obydwojga.
-Dobra dla mnie może być i baran, kretyn i tym podobne. - skwitował brunet.
-Zakochany baran. - mruknął całując klęczącą obok niego szatynkę.

No i żyli długo i szczęśliwie. Bynajmniej mam taką nadzieję.
*
No i nastał moment pożegnania. Nie długo pojawi się drugie mam nadzieję, że będziecie je czytać i komentować.

19.~ Nie wyjeżdżaj...

-Heinz może ty mi powiesz co się tu dzieje? - spytała szatynka siadając na fotelu stojącym na przeciwko biurka mężczyzny. Trener wziął jedynie głęboki wdech i przejechał dłonią po czarnym blacie biurka aby później uderzać w niego palcami wystukując rytm. Dziewczyna uważnie obserwowała zmieniającą się mimikę twarzy przełożonego. Była wręcz pewna, że zna motywy tak kontrowersyjnego zachowania jednego ze skoczków Austriackich, które kilka dni wcześniej wzbudziło w niej dość dziwne uczucia. -Kocha cię. - odpowiedział szeptem nie obdarzając dziewczyny jakimkolwiek spojrzeniem. Pytała bo chciała wiedzieć. Domyślała się ale wolała usłyszeć to z ust osoby, której mówią praktycznie wszystko.
-Aha. - mruknęła jedynie podnosząc się z niechęcią ze skórzanego fotela należącego do trenera. Mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, że w głowie dziewczyny właśnie teraz kotłuje się wiele dziwnych myśli. Szybkim ruchem ręki zabrała z batu niebieską teczkę i opuściła przytulny gabinet swojego byłego przełożonego. Zaczynała żałować swojej decyzji ale nie potrafiła już cieszyć się z każdego dnia w obecności serwismena Alex'a, który na każdym kroku uprzykrzał jej życie. Z drugiej strony właśnie uświadamiała sobie, że jest w tej kadrze ktoś kto jest dla niej kimś ważnym i trudno będzie jej wyjechać. Ale klamka zapadła. Nic jej nie powstrzyma. A może znajdzie się pewien blond włosy powód?
***
-Jak to złożyła wymówienie? - oczy Thomas'a Morgenstern'a przyjęły postać podobną do monet pięciozłotowych. Z resztą nie był jedynym, którego zdziwiły słowa trenera. W głosie mężczyzny można było dostrzec nutkę żalu. Ale po co pokazywać, że szatynka była jego bratnią duszą.
-Normalnie wraca do Polski. - odpowiedział wychodząc z sali konferencyjnej i kierując swoje nogi do gabinetu. Wiedział, że już nie będzie tak jak było. Ale mówi się trudno.
-Trzeba coś zrobić. - powiedział po chwili milczenia Schlierenzauer. Na co jedynie wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu z entuzjazmem pokiwali głowami i zaczęli obmyślać plan pod kryptonimem 'nie żegnajmy się'.
***
Szatynka wyjęła z wielkiej szafy stojącej w kącie gabinetu lekarskiego. Postanowiła wyjechać choć z każdą chwilą jej postanowienie zaczynało brzmieć absurdalnie. Przecież nie powinna słuchać jakiegoś głąba, który na dodatek nie zna się na życiu a jednak słowa młodego chłopaka utknęły jej dokładnie. -Jesteś tu tylko dlatego, że jesteś dziewczyną. Lecisz jedynie na ich sławę. Jesteś nic nie warta. Nic nie warta. - mówił to tak dobitnie, że tego dnia dziewczyna nie chciała nikogo widzieć. Zamknęła się w swoim pokoju i szlochała. Bolało ją to co od niego usłyszała. I zaczynała wierzyć, że to co powiedział było szczerą prawdą choć było to zwyczajne kłamstwo. Postawiła karton na biurku i pakowała do niego wszystkie swoje rzeczy. Gdy nagle drzwi jej gabinetu otworzyły się a stanął w nich Michael Hayboeck.
-Nie wyjeżdżaj . - powiedział zamykając brązowe drzwi i opierając się o nie. Dziewczyna uniosła nie pewnie głowę i spojrzała na chłopaka. To właśnie konfrontacji z nim obawiała się najbardziej. Z każdym kolejnym dniem zakochiwała się w nim i wiedziała, że łatwo nie będzie pozbyć się swoich uczuć.
-Podjęłam decyzję. - odpowiedziała zamykając szafkę stojącą obok dużego, brązowego biurka. Chłopak przyglądał jej się bardzo dokładnie. Zrobiłby dosłownie wszystko byleby została tu gdzie jest. Została z nim i z chłopakami.
-Nie możesz jej zmienić? - spytał. Dziewczyna uśmiechnęła się jedynie lekko. Bała się, że o to zapyta. Tak bardzo się tego bała. Nie znała dokładnej odpowiedzi na jego pytanie albo nie chciała jej znać.
-Ja nie wiem. - odpowiedziała zdejmując kitel i wkładając go do torby stojącej na podłodze. Chłopak w rezygnacji spuścił wzrok i oglądał dokładnie swoje buty.
-Ale do Planicy przyjedziesz? - spytał. Ona jedynie pokiwała mu z aprobatą i szeroko się uśmiechnęła.
-Muszę przecież zobaczyć jak najlepszy zespół odbiera trofeum. - powiedziała biorąc z biurka karton. Niestety nie było jej dane to zrobić ponieważ blondyn zabrał jej z rąk przedmiot i wyszedł z pomieszczenia. Już zaczynała żałować swojej decyzji.
***
-No i co geniuszu twój plan spalił się zanim cokolwiek zrobiliśmy. - warknął Kraft wymownie patrząc na Schlierenzauera.
-Odwalcie się ode mnie. Co to tylko ja tu jestem? No chyba nie. Też mogliście coś zrobić, żeby została. - odbąknął kopiąc mały kamyk, który znajdował się koło jego nóg. Stracił jedyną osobę, która potrafiła mu pomóc. Ale skoro nikt nie zdołał jej powiedzieć aby została on nie wychodził ponad szereg.
***