sobota, 6 września 2014

19.~ Nie wyjeżdżaj...

-Heinz może ty mi powiesz co się tu dzieje? - spytała szatynka siadając na fotelu stojącym na przeciwko biurka mężczyzny. Trener wziął jedynie głęboki wdech i przejechał dłonią po czarnym blacie biurka aby później uderzać w niego palcami wystukując rytm. Dziewczyna uważnie obserwowała zmieniającą się mimikę twarzy przełożonego. Była wręcz pewna, że zna motywy tak kontrowersyjnego zachowania jednego ze skoczków Austriackich, które kilka dni wcześniej wzbudziło w niej dość dziwne uczucia. -Kocha cię. - odpowiedział szeptem nie obdarzając dziewczyny jakimkolwiek spojrzeniem. Pytała bo chciała wiedzieć. Domyślała się ale wolała usłyszeć to z ust osoby, której mówią praktycznie wszystko.
-Aha. - mruknęła jedynie podnosząc się z niechęcią ze skórzanego fotela należącego do trenera. Mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, że w głowie dziewczyny właśnie teraz kotłuje się wiele dziwnych myśli. Szybkim ruchem ręki zabrała z batu niebieską teczkę i opuściła przytulny gabinet swojego byłego przełożonego. Zaczynała żałować swojej decyzji ale nie potrafiła już cieszyć się z każdego dnia w obecności serwismena Alex'a, który na każdym kroku uprzykrzał jej życie. Z drugiej strony właśnie uświadamiała sobie, że jest w tej kadrze ktoś kto jest dla niej kimś ważnym i trudno będzie jej wyjechać. Ale klamka zapadła. Nic jej nie powstrzyma. A może znajdzie się pewien blond włosy powód?
***
-Jak to złożyła wymówienie? - oczy Thomas'a Morgenstern'a przyjęły postać podobną do monet pięciozłotowych. Z resztą nie był jedynym, którego zdziwiły słowa trenera. W głosie mężczyzny można było dostrzec nutkę żalu. Ale po co pokazywać, że szatynka była jego bratnią duszą.
-Normalnie wraca do Polski. - odpowiedział wychodząc z sali konferencyjnej i kierując swoje nogi do gabinetu. Wiedział, że już nie będzie tak jak było. Ale mówi się trudno.
-Trzeba coś zrobić. - powiedział po chwili milczenia Schlierenzauer. Na co jedynie wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu z entuzjazmem pokiwali głowami i zaczęli obmyślać plan pod kryptonimem 'nie żegnajmy się'.
***
Szatynka wyjęła z wielkiej szafy stojącej w kącie gabinetu lekarskiego. Postanowiła wyjechać choć z każdą chwilą jej postanowienie zaczynało brzmieć absurdalnie. Przecież nie powinna słuchać jakiegoś głąba, który na dodatek nie zna się na życiu a jednak słowa młodego chłopaka utknęły jej dokładnie. -Jesteś tu tylko dlatego, że jesteś dziewczyną. Lecisz jedynie na ich sławę. Jesteś nic nie warta. Nic nie warta. - mówił to tak dobitnie, że tego dnia dziewczyna nie chciała nikogo widzieć. Zamknęła się w swoim pokoju i szlochała. Bolało ją to co od niego usłyszała. I zaczynała wierzyć, że to co powiedział było szczerą prawdą choć było to zwyczajne kłamstwo. Postawiła karton na biurku i pakowała do niego wszystkie swoje rzeczy. Gdy nagle drzwi jej gabinetu otworzyły się a stanął w nich Michael Hayboeck.
-Nie wyjeżdżaj . - powiedział zamykając brązowe drzwi i opierając się o nie. Dziewczyna uniosła nie pewnie głowę i spojrzała na chłopaka. To właśnie konfrontacji z nim obawiała się najbardziej. Z każdym kolejnym dniem zakochiwała się w nim i wiedziała, że łatwo nie będzie pozbyć się swoich uczuć.
-Podjęłam decyzję. - odpowiedziała zamykając szafkę stojącą obok dużego, brązowego biurka. Chłopak przyglądał jej się bardzo dokładnie. Zrobiłby dosłownie wszystko byleby została tu gdzie jest. Została z nim i z chłopakami.
-Nie możesz jej zmienić? - spytał. Dziewczyna uśmiechnęła się jedynie lekko. Bała się, że o to zapyta. Tak bardzo się tego bała. Nie znała dokładnej odpowiedzi na jego pytanie albo nie chciała jej znać.
-Ja nie wiem. - odpowiedziała zdejmując kitel i wkładając go do torby stojącej na podłodze. Chłopak w rezygnacji spuścił wzrok i oglądał dokładnie swoje buty.
-Ale do Planicy przyjedziesz? - spytał. Ona jedynie pokiwała mu z aprobatą i szeroko się uśmiechnęła.
-Muszę przecież zobaczyć jak najlepszy zespół odbiera trofeum. - powiedziała biorąc z biurka karton. Niestety nie było jej dane to zrobić ponieważ blondyn zabrał jej z rąk przedmiot i wyszedł z pomieszczenia. Już zaczynała żałować swojej decyzji.
***
-No i co geniuszu twój plan spalił się zanim cokolwiek zrobiliśmy. - warknął Kraft wymownie patrząc na Schlierenzauera.
-Odwalcie się ode mnie. Co to tylko ja tu jestem? No chyba nie. Też mogliście coś zrobić, żeby została. - odbąknął kopiąc mały kamyk, który znajdował się koło jego nóg. Stracił jedyną osobę, która potrafiła mu pomóc. Ale skoro nikt nie zdołał jej powiedzieć aby została on nie wychodził ponad szereg.
***

1 komentarz:

  1. Idziesz tak szybko, że aż nie nadążam z czytaniem :)
    W wolnej chwili postaram się nadrobić :)

    Zapraszam na nowy rozdział :)
    http://let---it---go.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń