poniedziałek, 4 sierpnia 2014

12. ~ Zazdrosny jesteś?

{perspektywa Michaela Hayboecka}


-Idiotka.
-Palant.
-Kretynka.
-Matoł. 
-Debilka.
-Świnia.
-Egoistka.
-Debil.
-Dość!!!- wrzasnął trener wchodzący do domku naszej kochanej kadry. Czemu kochanej? Już tłumaczę, wcześniejsza wymiana amunicji toczyła się miedzy dobrze wam znaną Laurą i nieznanym Max'em. Pani doktor kontra pan serwismen. Mówię wam razem z Gregorem mamy lepszą rozrywkę niż oglądanie przereklamowanych ale w dalszym ciągu świetnych kabaretów. Na miejscu Heinz'a to ja bym się w to oko cyklonu nie mieszał. Jeszcze się facetowi coś stanie i co wtedy będzie. A tak po chwili im się znudzi. Chyba? Głupi jestem. Michi otrząśnij się kretynie.
-Jeszcze nie skończyłem! - warknął nasz kochany Max piorunując Laurę wzrokiem. Serio nie kumam o co im tak właściwie poszło. Jak przyszliśmy to siostra Kota lamentował coś, że nie umie tych swoich tłustych świństw trzymać przy sobie. Zapewne chodziło o te jego cuchnące smary. Geniusz jestem! Co nie?
-Ja też. - odpowiedziała ironicznie się do niego uśmiechając. Matko ona nawet na Gregora tak morderczym wzrokiem to nie patrzy. Ta dziewczyna zmienia się w jakiegoś potwora. A ja jeszcze mam z nią pokój. Może mnie nie utopi albo otruje. Jak myślicie, mam się bać?
-Ale ja tak. - bąknął Heinz stając pośrodku nich. Piorunowali się morderczymi wzrokami. Normalnie strach się bać. - Gregor zajmij się kolegą Schmittem, a Michael koleżanką Górską.  - rozkazał trener. A rozkaz trenera to rzecz święta. Zdjąłem z wieszaka moją i jej kurtkę i podszedłem do wręcz wściekłej szatynki. Znałem lek na te jej napady. Ignorowanie i mroźne powietrze. Uwierzcie mi gdy jest no w takim stanie to nie powinno się z nią wchodzić w żadne takie no łagodne wymiany zdań. Zapiąłem kurtkę pod samą szyję i wyszedłem na zewnątrz. Od razu uderzył mnie ziąb, który na zewnątrz się znajdował. Jak nic z minus dwadzieścia pięć. No dobra może trochę przesadzam. Słyszałem jak moja sympatyczna towarzyszka klnie coś pod nosem i głośno stawia kolejne kroki. Utrapienie z tymi jej humorkami. Przystanąłem przy drewnianej ławce opartej o jedną ze ścian naszego domku i jak gdyby nigdy nic sobie na niej usiadłem. A moja kochana pani doktor stała i się na mnie gapiła jak sroka w gnat. 
-Mam ci imienne zaproszenie wysłać? - spytałem wskazując na wolną część ławki. Dziewczyna z dziwnym wzrokiem, bez żadnego entuzjazmu zajęła wskazane przeze mnie miejsce. Mam pytanie czemu akurat ja muszę zawsze ostudzać jej chimery? Naciągnąłem swoją niebieską, sponsorską czapę z dennym pontonem na białą czuprynę i zacząłem wgapiać się w przechodniów. Czekałem tylko na to, aż Laura opanuje swoje emocję. A to czasami trwa u niej strasznie długo. 
-O siemka. - na przeciwko nas stanął nie kto inny jak wielki mój kumpelo pochodzący stąd Tom Hilde. Chyba jedyny z którym można pogadać na temat samochodów i motorów. Oczywiście jak to Laura, spiorunowała go wrednym i morderczym wzrokiem. Zła jak osa, lepiej nie podchodzić bo ukąsi. Serio a ja z nią będę dziś mieszkał. 
-Siemka stary. - odpowiedziałem. Sympatyk wyjął zza pleców trzy kubki gorącej kawy i podał mi i osie kubek. Spojrzała na niego tylko przelotnie, chwyciła plastikowe naczynie i uśmiechnęła się do niego lekko. Ona się uśmiechnęła serio. Uśmiechnęła się. Jakaś nowość. 
-Uważaj bo ona jest w diabolicznym nastroju dzisiaj. - powiedziałem uśmiechając się do niego. 
-Ty uważaj, abyś czystym przypadkiem nie wylądował w kostnicy. - fuknęła patrząc na mnie jak na intruza. Jejku ona w ogóle nie ma poczucia humoru. 
-Mam świadka, że  grozisz mi śmiercią. - powiedziałem, upijając kolejny łyk czarnej, gorącej cieczy. 
-Słoneczko jak już się ciebie pozbędę to ci żaden świadek nie będzie potrzebny. - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Sam się sobie dziwie ale nawet ładnie wygląda z tym morderczym uśmieszkiem. Tak można się zakochać. Racjonalnie oczywiście. Czyli wtedy gdy jest w dobry humorze.
-Ej nie przesadzaj. Opłaca ci się spędzić najbliższe kilkadziesiąt lat w pierdlu. Chyba nie.  - odpowiedziałem gniotąc plastikowy kubek i wrzucając go do kosza. Tom przyglądał się nam bardzo uważnie i chyba doszedł do wniosku, że powinien się wycofać. 
-To ja spadam.  - powiedział machając i znikając gdzieś w tłumie. Zostawiając mnie samego na pastwę losu w sensie, że Laury. Kompletna masakra. Może jej przejdzie? Albo nie? Podobno nadzieja umiera ostatnia, więc będę się tego złudnie trzymał. 
-Cześć Laura mógłbym cię na chwilę prosić?  - spytał Freitag podchodząc do nas i adresując jej jeden z palety swoich dennych uśmieszków. Denerwuje mnie to jego takie aktorstwo. Biedny i w ogóle a każdy chyba wie, że żadnej dziewczynie nie przepuści. Ale jak są takie głupie to już ich sprawa. Oczywiście Laura też należy to tych naiwnych. Na jego widok uśmiech pojawił się na jej twarzy niesamowity. 
-Jasne - odpowiedziała i odeszła z nim kawałek. On zaczął jej o czymś uważnie opowiadać. Po czym uśmiechnął się i wyjął z za pazuchy jedną samotną czerwoną różę. Jej reakcja? Szybko złość ją opuściła, nie ma co. Zobaczyła takiego Ryśka i już szczęśliwa a mi to śmiercią grozi. 
-Zazdrosny jesteś? - usłyszałem czyjś głos. Odwróciłem głowę w prawą stronę i zobaczyłem zatroskany wzrok Gregora. Wróć on się o mnie martwił. Jejku on mnie naprawdę ostatnio strasznie zadziwia. Chyba ta miłość do Sandry tak na niego działa. Miły dla każdego jak nigdy. Nie wierzyłem w cuda ale zmieniłem przekonanie. 
-Ja? - spytałem znów oglądając scenę z kolejnej bajki Freitaga. Schlierie rozsiadł się wygodnie na drewnianej ławce obok mnie i również zaczął przyglądać się temu co ja. 
-Tak ty. - odpowiedział kładąc dłoń na moim ramieniu. Jejku może go ktoś w głowę walnął czymś mocnym. Bo nie to, że coś przyjaźnić się przyjaźniliśmy ale nigdy takiego gestu to ja u niego nie widziałem. No jednak ludzie są zmienni nie? 
-Chyba cię coś boli. - warknąłem stukając się w czoło. On tylko się zaśmiał pod nosem i tyle było mojej zmiany tematu. 
-Dobra nie chcesz to nie mów. - odpowiedział gdy zobaczył, że wraca do nas Laura. Górska z szerokim bananem na twarzy usiadła po mojej lewej stronie i wąchała denny kwiatek od tego swojego księcia.
-Wiecie co Richi to jednak jest spoko. - powiedziała z rozmarzeniem na twarzy. Nie wytrzymałem wstałem i odszedłem. Dobrze wiedziałem co pomyśli sobie Gregor. Cholera niech myśli co chce. Mam dość tego zasranego Niemca. Poczłapałem na miasto, żeby spotkać się z Hilde i się z nim powłóczyć. 
-Wiesz może i będę okropny. Ale ty się w niej po prostu zakochałeś. - stwierdził odkładając na talerzyk pustą filiżankę. Następny co oni z Gregorem się umówili czy coś?
-Wiesz co ty i te twoje durne pomysły i inteligentne stwierdzenia. - odpowiedziałem robiąc to co on wcześniej. Zdołować człowieka to oni wszyscy potrafią. Może powinni jakieś biuro porad sercowych otworzyć jak są takimi znawcami. A nie? 
-Dobra chcesz je łudzić to się łudź żeby nie było, że nie mówiłem. - powiedział wstając z krzesła. Zrobiłem to samo. Miałem wszystkich dość. Gregora, Toma, Laury i Freitaga. Wszystkich i wszystkiego serdecznie dość.  A może jednak mają racje co do Laury? Nie, nie mają racji. Sam wiem co czuje. A może już dawno nic nie wiem?

                                                                   ______________________
Rozdział dwunasty gotowy! Nie wiem jak wam się podoba pisany trochę z innej perspektywy niż Laura i narrator. Mieliście okazję poznać myśli Michaela. Ale opinię zostawiam wam. Pozdrawiam gorąco i do następnego. 





2 komentarze:

  1. rozdział świetny ale nie rozumiem tego opowiadania bo myślałam że głównym bohaterem będzie Greg a tu Haybeck

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahaha pierwszy dialog przeczytałam ;) Reszta jutro i jutro też opinia za całość bo nadrobiłam! :D

    http://let---it---go.blogspot.com/2014/08/xix-czesc-ii.html <--- zapraszam!

    OdpowiedzUsuń