poniedziałek, 19 stycznia 2015

# 9. ~ Chcecie zabrać mi siostrę.

Bad Mitterndorf, Austria.
Kulm.
8 stycznia 2015 r.

[Schlieri.]


-Co wy robicie ? - pyta Morgenstern wchodząc na salę kondycyjną. Nie powiem to samo pytanie siedziało w mojej głowie ale jakoś nie chciało ujrzeć światła dziennego. A co zdziwiło Morgiego ? A to to bardzo trafione pytanie. Kto wie czy nie najbardziej trafione w całej historii naszej pięknej ludzkości. Otóż moi kochani kompani od nart : Fettner, Diethart, Zauner oraz Kraft stoją przed lustrem i ... właściwie nie wiem co oni robią. Jedyny normalny (poza mną oczywiście) tutaj to Michael, który wyżera z opakowania kolejne sezamowe paluszki. Nagle drzwi sali otwierają się a do pomieszczenia wchodzi roześmiana Sara z kilkoma teczkami w dłoni, Zamyka za sobą drzwi i podchodzi do Thomasa. 

-Co tam ciekawego panie trenerze ? - pyta salutując mu. No, no ona i Laura to ostatnio jakoś dziwnie codziennie zadowolone. No ale jak kto lubi. Lepiej nie pytać, bo można oberwać. 
-Zastanawiam się w jaki sposób te matoły skończyły szkoły. - odpowiada Morgi wskazując na tych czterech matołów, stojących przed lustrami. Neuer patrzy na nich ze zdziwieniem. Chyba za dużo nie rozumiała ? Z resztą tak jak ja i Morgi. Strzelam, że Hayboeck też nie. Ale kto go tam wie. 
-Tylko nie matoły. - grozi mu palcem tuż przed nosem Thomas D. 
-Dobra. Może być palantów, pajaców, debili, kretynów. Wybierajcie. - mówi z szerokim uśmiechem. A ja i Michi wybuchamy śmiechem co spotyka się z morderczymi wzrokami całej czwórki. 
-A was co tak śmieszy ? - pyta Kraft stając tuż przed nami. Michi i ja unosimy ręce w geście kapitulacji i nasz 'krecik' zostawia nas w świętym spokoju.  Odwraca się na pięcie i klaska w dłonie. Szybkim krokiem podchodzi do Sary i staje na przeciwko niej. 
-Sara, który z nas jest przystojniejszy ? - pyta. A ja z Hayboeckiem kolejny raz zanosimy się śmiechem. Sara ze zdziwieniem wpatruje się w stojącego tuż przed nią Stefana jak w denny obrazek. Dziewczyna chwilę się zastanawia. Uśmiecha się szeroko i zakłada na jego ramiona swoje dłonie.
-Dla mnie osobiście każdy z was jest tak samo przystojny. - mówi. Nie widziałem miny Krafta ale wiedziałem jedno nie był jej odpowiedzią zadowolony. W końcu ustawiła nas wszystkich na jednej linii. 
-Cofam swoje pytanie.- mówi nerwowo kiwając głową i zmierzył w kierunku kilku piłek gimnastycznych. Sara powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Morgenstern też. My z Michim natomiast robiliśmy wszystko, żeby przestać się śmiać. Ale to co tutaj miało miejsce było tak komiczne, że można byłoby nakręcić o nich komedię. 
-Koniec tego dobrego chłopcy. Piłki aż wołają żeby się na nie wdrapać. Macie półgodziny właśnie wtedy przyjdzie Heinz i będzie z wami i ze mną koniec. - mówi poważny już Morgenstern. Nie no to jedna wielka komedia. 


[Sara.]


Ja zwariuje. Osiwieje i sobie coś zrobię jak nie pójdę na urlop. Oni chyba pozbyli się swoich mózgów jeszcze przed przyjazdem tutaj. Jedyni normalni w tym 'cyrku' to Gregor i Michael. Wiem może tego pierwszego kiedyś nie darzyłam większą 'sympatią' ale jak się go lepiej pozna to da się z nim żyć. Wbrew wszelkim czynionym przez  niego pozorom jest nawet sympatyczny. Powiedziałam nawet, ponieważ czasami robi się denerwujący, zgryźliwy, wkurzający itp. Ale w ostatecznym obrachunku jest do życia. Po bardzo ciekawym treningu zbieram notatki i papiery dla Laury. Górska została poproszona o pomoc przez swojego kuzyna, więc w ową pomoc się bawi. A ja muszę robić za dwoje, ale taka już moja praca. W końcu nie stawiałam się gdy mnie Michael tu skierował. Zamykam drzwi sali, odwracam się na pięcie i potykam się o zostawioną w holu deskorolkę. Ląduje na podłodze. Próbuje wstać, ale to mi się nie udaje. Rozwiązuje sznurówkę tenisówki, zdejmuję ją i wnioskuje jedno - skręciłam kostkę. Świetnie Sara ! Ofermo. Kładę na podłodze teczkę, która nie wylądowała na ziemi i szukam w kieszeni telefonu komórkowego. Oczywiście zapomniałam go naładować i zostałam uziemiona ze skręconą kostką. Ale chyba jak na wysłuchanie moich modlitw w kierunku sali kondycyjnej zmierza Schlierenzauer. Gdy mnie dostrzega wyrzuca do kosza butelkę po napoju i podbiega do mnie. Odkłada deskę na bok i siada na przeciwko mnie. 
-Co się stało ? - pyta oglądając moją opuchniętą i w dodatku siną kostkę. Patrze na niego jak na oszołoma na co on jedynie kiwa głową i zbiera moje dokumenty. -Boli ? - dopytuje. Nie kurna, nie boli. Jakby mnie nie bolało to bym wstała i poszła. Czy on jest ślepy czy co ?
-Zbędne pytanie. - odpowiadam zakładając na spuchniętą nogę białą tenisówkę. Kłopot był gdy chciałam ją zawiązać. Kostka w ciągu zaledwie kilku minut spuchła do maksymalnym rozmiarów. Gregor patrzy na mnie niczym sroka w gnat. Zdejmuje czapkę swojego sponsora i proszę państwa zakłada ją na moją głowę. Nie wiem co on ma zamiar zrobić ale już mi się to nie podoba. Podnosi się i staje obok mnie. Schyla się i chwyta mnie w zgięciu kolan i w okolicach ramion. 
-Ej co ty robisz ? - pytam już całkowicie zszokowana jego pytaniem. On jedynie się do mnie uśmiecha.
-Zbędne pytanie. - odpowiada. Aha, to się dużo dowiedziałam. Kładzie mi na brzuchu moje dokumenty i kieruje swoje kroki do mojego pokoju. Mam nadzieję, że nie natrafimy na nikogo. Bo jeśli będzie inaczej to ten cymbał może pożegnać się ze swoim jakże ciekawym życiem. Gdy znajdujemy się przed drzwiami mojego pokoju naciska łokciem na klamkę i otwiera nogą drzwi. W pokoju siedzi Laura z Christiną i nad czymś debatują. Patrzą na nas dziwnie ale widząc minę Gregora i moją zeskakują z łóżka, na którym siedziały dając tym samym możliwość 'Gregowi' położenia mnie. 
-Matko co się stało ? - spytały niemal równocześnie. 
-Powiedzmy, że zaliczyłam pierwszą nieświadomą lekcję jazdy na deskorolce. - mówię łapiąc się za strasznie bolącą kostkę. Laura po moich słowach znika gdzieś w łazience a Christa podkłada pod moją kostkę poduszkę. Po chwili z łazienki wraca Laura z apteczką. 
-Greg skocz do mojego samochodu po komplet kul ortopedycznych. - mówi rzucając mu kluczyki do swojego samochodu. On po złapaniu ich znika w korytarzu. Laura podwija moje dresy i obkłada moją kostkę lodem. Zimnym jak Syberia i Antarktyda razem wzięte. 
-Auu. - wydaje z siebie jedynie taki dźwięk. Nic nie poradzę, że zdecydowanie wolę ciepłe pory roku i ciepło. 
-Chwila i będzie po wszystkim. - mówi Christina smarując moją kostkę jakąś śmierdzącą maścią i owijając ją bandażem usztywniającym. 
-Jeszcze moment. - dodaje Laura zakładając na opatrunek opaskę uciskową. Super ! Miałam jechać na urlop w Alpy, po wspinać się. No i moje plany trafił szlag. 
-Gotowe. - mówi żona Morgensterna podając mi butelkę wody mineralnej. Wyciera dłonie o wilgotną ścierkę i siada obok mnie. Identycznie robi Laura. Patrzą się na siebie dziwnie a to oznacza jedno - kłopoty. 
-Zobacz Laura gdyby nie Gregor to Sara nie miałaby tak szybkiej pomocy. - mówi Christina tak jakby mnie tu w ogóle nie było. Hello ! Ja tu jestem ! Ale postanawiam im o sobie nie przypominać.
-No to taki anioł stróż. - mówi Laura. Aha, rozumiem. Znowu moim wybawieniem okazuje się (o zgrozo) Schlierenzauer przynoszący kule ortopedyczne. Staje przed Laurą oddaje jej kluczyki i wręcza kule. Dobrze widzę jak się na niego wymownie patrzy. Jeśli rzuci jakiś durny komentarz to obiecuje, że to właśnie ten kretyn oberwie kulą. 
-A ty czego tu jeszcze szukasz ? - pytam. On dziwnie się na mnie patrzy ale postanawia się wycofać widząc moją złowieszczą minę. 
-Ale ty dla niego nie miła jesteś. - kwituje moja przyszła bratowa. Widząc moje spojrzenie ostatecznie postanawia odpuścić. 
-Ej my się tylko wygłupiamy. - dodaje pani Morgenstern. Może i dobrze. I wszystkie trzy wybuchamy śmiechem. 
-No kochanieńka teraz to twoi dwaj nie rozłączni pomocnicy. - mówi pani doktor wręczając mi dwa 'kije' . Jezusie jak ja dawno się tym nie podpierałam. Całą wieczność. 
-Po tym całym 'wypadku' jeść mi się zachciało. Idziecie ? - pytam. 
-Nie. Musimy jeszcze dokończyć wypełniać badania chłopaków. Chris będzie nam pomagać. - oznajmia Laura. No i świetnie. Może Christinie uda się tych matołów trzymać krótko. W końcu państwo Morgenstern są tu bardzo lubiani i to właśnie ich chłopaki boją się najbardziej. 
-Okey. Może za godzinę się tam doczłapię. - mówię biorąc od Laury dwie zielone kule ortopedyczne i stawiam je na ziemi. Po czym udaje się z ich 'pomocą' do drzwi naszego pokoju. Naciskam klamkę, ciągnę je w swoim kierunku po czym opuszczam pokój. Kieruję się do windy bo racjonalnie myśląc po tych schodach schodzić będę dziesięć godzin. Staje przed windą. Po upływie kilkunastu sekund otwiera się przede mną. Wchodzę do niej i wciskam guzik z numerem 1 piętra na którym znajduje się hotelowa restauracja. Po bardzo krótkiej 'wycieczce' winda zatrzymuje się a ja mam do pokonania około 300 metrów. Nie powiem podpieranie się tymi metalowymi patykami to żadna przyjemność. Trzeba uważać, żeby źle jej nie postawić inaczej można wylądować na ostrym dyżurze z wszelkimi złamaniami. Podchodzę do drzwi restauracji. Przed szklaną szybę w nich umieszczonych widzę prawie puste pomieszczenie. Mówię prawie, ponieważ przy jednym z oknie stoi mój 'wybawca' i gapi się przez okno. Pchnę delikatnie szklane drzwi i próbuję bez większego szumu wejść do środka. Uśmiecham się do zdziwionej moim widokiem prze miłej starszej pani, która uśmiecha się do mnie ze współczuciem. Przyglądam się chwilę plecom Gregora i postanawiam skierować swoje kroki właśnie w jego kierunku. Wiem, że byłam nie miła dla niego gdy przyszedł do pokoju z kulami. Ale miałam dość tych debilnych komentarzy dziewczyn. 
-Przepraszam. - mówię stając kilka kroków od niego. On odwraca się gwałtownie, na jego twarzy rysuje się zdziwienie.
-Za co ? - pyta bardzo zdziwiony moimi słowami. 
-Za to moje nie miłe zachowanie w pokoju. - odpowiadam ze szczerym uśmiechem wyrysowanym na twarzy. Chyba strasznie go zdziwiłam tym co powiedziałam. 
-Nie masz za co przepraszać. Sam byłem kiedyś w podobnej sytuacji więc wiem. - mówi uśmiechając się do mnie szeroko. Stawiam kule trochę bliżej chłopaka i robię krok do przodu. Staję obok niego i całuje go w policzek.
-A to za co ? - pyta zaskoczony.
-Za to, że mi pomogłeś. - odpowiedziałam klepiąc go po ramieniu. 
-W końcu jestem twoim aniołem stróżem. - mówi. No to mnie zatkało. - Uprzedzę twoje pytanie. Słyszałem wymianę zdań między Chris i Laurą. - powiedział obejmując mnie ramieniem. - To co połamańcu może się napijesz jakiegoś soczku ? - pyta z szerokim uśmiechem. Jeszcze chwila, jeszcze moment i obiecuje, że obije mu tą facjatę. 
-A co ja małe dziecko jestem ? - pytam. On staje przede mną i zaczyna głaskać mnie po głowie. Okay czuje się co najmniej dziwnie. 
-Słoneczko jak mnie Chris z Laurą dorwą i dowiedzą się, że nie byłem wystarczająco dobry i opiekuńczy dla naszego połamańca. To jak nic wisiał będę na pierwszej lepszej latarni. - mówi jak do małego dziecka. 
-Jeśli nie przestaniesz to mogę ci obiecać, że wisiał będziesz za nogi na progu Velikanki w Planicy. Taki prezent na koniec sezonu od strudzonej pani psycholog. - mówię z szerokim uśmieszkiem. Po moich słowach z twarzy Grega znika uśmiech. Stoimy tak ja wiem może pięć minut gdy nagle do restauracji wpada Michael ze swoją bandą czyli Kraftem.
-Sara co Ci się stało ? - pyta stając obok mnie. Uśmiecham się do niego szeroko a na jego twarz wkrada się zdziwienie, strach itp.
-Nic, mały wypadek przy pracy. - odpowiadam na jego pytanie. 
-Mały wypadek ? No właśnie widzę. - mówi wskazując na moją kostkę i towarzyszące mi kule ortopedyczne. 
-Oj braciszku kochany nie dramatyzuj. - dodaje uśmiechając się do niego. Kraft, który stał za nim podchodzi do niego i mocno uderza w ramię.
-Oj przestałbyś udawać kochanego braciszka. Sara jest dorosła, poradzi sobie bez nad opiekuńczego braciszka. - mówi z szerokim uśmiechem na twarzy. 
-Posłuchaj rady Stefana, ponieważ przemawia przez niego wielowiekowa mądrość. - mówię poprawiając nie wygodną kulę. Widzi to Kraft i pomaga mi, dając oprzeć się na swoim ramieniu. 
-Chcecie zabrać mi siostrę. - mówi Misiek udając, że wyciera mokre od łez policzki. Stefan obejmuje mnie ramieniem i przemawia :
-Oj Hayboeck przecież ona jest dla nas jak mała księżniczka. My jej skrzywdzić nie damy. Co nie Greg ? - pyta na co Schlierenzauer przytakuje mu skinieniem głowy. - No masz potwierdzenie. - dodaje po chwili całując mnie w czoło.
-Straciłem siostrę w dniu kiedy ją tu Heinz zatrudnił. - stwierdza mój kochany starszy brat i siada na krześle przy stoliku. 

***
Hej, hej, hello. Rozdział 9 już przed wami. Pisało mi się go bardzo przyjemnie. Mam nadzieję, że wam się spodoba taki ciąg zdarzeń. Liczę na wasze opinie. Pozdrawiam gorąco i życzę wszystkim, którzy właśnie rozpoczęli ferie (tak jak ja) odpoczynku, spędzenia wolnego czasu jak najlepiej, no i może śniegu. A i gratulacje dla Kamila za zwycięstwo w konkursie w Zakopanem. Jeszcze raz bardzo gorąco pozdrawiam. 


2 komentarze:

  1. Biedny Michi :( Siostrzyczke mu zabrano :( xD
    I biedna Sara, ehh... Teraz czeka ją dwutygodniowy odpoczynek od bandy idiotów, czyli wieczne nudy :D "Który z nas jest przystojniejszy?"- hahaha, Krafcik i te jego pomysły <333 Ale czy Greg się czasem nie zrobił nadopiekuńczy? :3 Może po tym udawaniu 'dziewczyny' się do siebie zbliżą? :D Byłoby wspaniale ;33
    Czekam na kolejny rozdział, bo wyszło Ci świetnie ;3 Też mam ferie ♥ Mazowieckie ;) Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, Michi... Najchętniej to bym go przytuliła ;) Kreatywność i pomysły Stefana coraz bardziej mnie przerażają ;)
    Bardzo fajny rozdział ^^ i przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego, ale jakoś mi umknął...
    Ja niestety muszę poczekać na swoją kolej, jeśli chodzi o ferie ;) Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń