Vikersund, Norwegia
14 luty, 2015 rok.
[Morgi.]
Albo to ja wariuje, albo to tym kretynom odwalają szajby. Vikersund to nie skocznia o rozmiarze 90 metrów. A oni chyba się pomylili, albo mają jakieś urojenia w tych mózgownicach. Ale niech się Kuttin o to martwi ja mam tylko z tymi błaznami prowadzić treningi. Stoję przy bandzie przy zeskoku i patrzę jak te oszołomy skaczą w okolicach rozmiaru skoczni. No zobaczymy jak to się skończy.
-Obstawiam urazówkę. - mówię do stojącej obok mnie Sary. Ona patrzy w tym samym kierunku co ja. Gdy widzi jak ląduje jej starszy brat jedynie się do mnie uśmiecha.
-A ja stawiam na kostnicę. - odpowiada i zanosi się śmiechem. To jest dopiero człowiek z dystansem do wszystkiego a w szczególności do siebie. Ja tam ją na prawdę lubię. Rozglądam się za tą moją kochaną żonką, która gdzieś tutaj z aparatem naszej gwiazdy krąży, ale nigdzie nie mogę jej znaleźć. Christina to jak się gdzieś zaszyje to można jej szukać cały dzień i tak się jej nie znajdzie.
-Thomas mogę cię o coś spytać ? - pyta młoda uśmiechając się do mnie promiennie. Co ona tutaj właściwie robi ? Przecież ona się tutaj marnuje, z tymi psycholami to ona po kilku latach nadawać się nie będzie. Ale jej strata. Chociaż jak tak teraz na nich patrzę to pod jej wpływem moi kochani przyjaciele zaczęli się zmieniać. Można śmiało powiedzieć, że stali się stu procentowymi mężczyznami nawet Diethart.
-Jasne. - odpowiadam też się do niej uśmiechając. Michael ma szczęście, mając taką siostrę jak ona. To brylant a nie dziewczyna. Na taką to tylko chuchać i dmuchać, nie powinna trafić w nie powołane ręce.
-Jak to jest z tym twoim i Chris ślubem ? - pyta. Będę szczery, że spodziewałem się właśnie takiego pytania. Pomimo różnicy wieku strasznie zaprzyjaźniła się z Christiną. Gdzie jedna to i druga. Chris zawsze stanie po stronie Sary i zawsze będzie jej bronić. Ot przed tekstami chłopaków. Oni się jej po prostu boją. No ale to moja żona i żaden z nich mi jej nie odbije o co to to nie. Nawet jeśli kiedyś dziecinne błędy popełniliśmy obydwoje. Dzięki Lily znowu jest jak dawniej a i nasza miłość chyba jest silniejsza niż jeszcze przed urodzeniem naszego małego aniołka.
-Mamy cywilny a co ? - pytam bo jej pytanie było dla mnie jakieś dziwne. Ona patrzy na mnie tymi swoimi oczami a z jej twarzy znika tak szeroki uśmiech jaki był jeszcze chwilę wcześniej.
-A nie myśleliście o prawdziwym, kościelnym ślubie. Weselu, gościach każda kobieta o tym marzy. - mówi podając mi kawę, którą wzięła od sprzedawcy w kawiarni. Patrzyła na mnie takim jakimś dziwnym wzrokiem. Wzrokiem, którego u niej nigdy nie zaobserwowałem. Może Chris powiedziała jej coś, czego mi powiedzieć się nie odważyła.
-Czasami gdy patrzę na nasze zdjęcia to wyobrażam sobie kościół, mnóstwo gości i ją stojącą w progu kościoła w pięknej, długiej białej sukni. Z pięknym bukietem w dłoni i białym welonie na głowie. - rozmarzam się wyobrażając sobie całą tą sytuację. Wiem, że robię źle ukrywając swoje marzenia o ślubie przed wszystkimi. Ale gdyby się o tym, któryś z chłopaków dowiedział to by mnie wyśmiał. Że niby facet a się rozczula. No nie moja wina, nie mam już dwudziestu lat tak jak oni. Chciałbym się na dobre, legalnie już ustatkować i zestarzeć się w domu z ogrodem. Matko spędzanie czasu z kobietami na prawdę działa na moją znaczną nie korzyść. Spoglądam na Sarę, która cały czas patrzy się na lądujących pajaców i widzę, że to co powiedziałem znacznie poprawiło jej humor. Jak na potwierdzenie mojej teorii znów na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Nagle obok nas pojawia się mój kochany przyjaciel Gregor. Zdejmuje z oczu gogle, chowa je pod plastron. Opiera narty o bandę i z szerokim, debilnym uśmiechem na twarzy podchodzi do nas.
-No i jak mój skok ? - pyta. Oj gdybyś wiedział co ja myślę o tym twoim debilnym skoku to raczej zadowolony byś nie był. Ale Sara to odwagę powiedzieć mu to ma więc mu to powie. Ja tam narażał się nie będę bo darmową opiekunkę do Lilki i stracę i będzie koniec wspólnych wieczorów z Chris.
-Strzelam, że bardzo chcesz się pozbyć miana bożyszcza nastolatek i największego ciacha w Austrii. - mówi Sara z szerokim uśmiechem na twarzy. Gregor jest zdziwiony jej słowami. Ja tam w sumie się nie dziwie, wie dziewczyna co zrobić, żeby ten bez mózg zaczął myśleć. Może i lepiej, ja tam w kostnicy nie chciałbym go identyfikować. On nerwowo szuka wzrokiem reszty bandy oszołomów skaczących z najwyższego rozbiegu na skoczni w Vikersund. Chłopaki z gębami szeroko uśmiechniętymi stają koło nas i każdy po kolei opiera się o narty.
-Chłopaki skaczemy teraz z najniższego rozbiegu. - mówi a raczej rozkazuje im Greg. Oni jak to oni uśmiechają się szeroko i z aprobatą kiwają mu głowami.
-Widzisz Morgi mówiłam ci, że nasz piękny Greg nie chcę zniknąć z listy najprzystojniejszych. - mówi Sara wrzucając do kosza zgnieciony brązowy, plastikowy kubek. Gregor patrzy się na nią jak na kosmitkę, z resztą pozostali mieli tak samo. Ja nie wiem czy dziewczyna nie może powiedzieć czegoś co mówią co dziennie ci debile. Jak dla mnie spoko, zobaczymy co odpowie. Wbrew tego co myślałem Sxhlierie nic nie powiedział i może lepiej wszyscy znają go z jego ciętego i bezczelnego języka. Nagle obok nas pojawia się rozweselony Michael z pięknym bukietem herbacianych róż. Staje przed swoją siostrą i wyciąga w jej kierunku owy, piękny moim zdaniem kwiatów.
-Siostrzyczko moja kochana wszystkiego najlepszego z okazji walentynek. - mówi z szerokim uśmiechem. O ja cię dzisiaj są walentynki. Nie no Morgi gratulację, są walentynki a ty o nich zapomniałeś. Rozwód wisi w powietrzu. Wrzucam do kosza kubek po kawie i szybki krokiem odchodzę w kierunku wyjścia. Trzeba ratować sytuację póki jeszcze nie jest za późno.
[Sara]
-A temu co ? - pyta Stefan zakładając na głowę swój różowy kask. Tyle razy mówiłam i jemu i Kubackiemu, żeby zmienili kolorek a ci nie. Mówią, że na taki kolor więcej dziewczyn się łapie.
-Zapomniał o walentynkach. - mówię, biorę kwiaty, które dostałam od mojego kochanego braciszka i idę w kierunku domku w którym odpoczywają Chris i Laura. Nie będę małpą i nie wydam Morgiego ale wydaje mi się, że prezent dla Chris to nie będą zwykłe i tanie kwiaty. No bo Laura to świetny prezent rano na walentynki dostała prezent jakiego się nie spodziewała. Otóż mój kochany braciszek wczoraj zaraz po przylocie zabrał mnie do jubilera i do kwiaciarni. A dzisiaj rano oświadczył się Laurze. Ale nie przewidział tego, że Laura i jej burza hormonów nawrzeszczy na niego a później będzie go za to przepraszać. Ostatecznie powiedziała tak, ale śmiechu to była kupa. Otwieram drzwi wejściowe do domku a w progu wita mnie uśmiechnięta Lilka z lizakiem w kształcie serca, którego podarował jej Heinz tak jak i reszcie. Jestem ciekawa co zrobi Morgi, żeby nie skończyło się pozwem rozwodowym.
-Cześć mały kwiatuszku. - mówię biorąc Lil na rączki, jednocześnie odkładając bukiet róż na stolik. Odkąd Thomas i Christina postanowili wozić ją na zawody jakoś atmosfera się w naszej kadrze jakaś bardziej się do zniesienia stała. No może poza tym, że chłopaki o Lilkę to jak o księżniczkę się biją.
-Ciociu zobacz co dostałam od dziadka Heinza. - mówi machając mi przed oczami średniej wielkości lizakiem w kształcie serca przed oczami. Nie no ona to jest ich oczkiem w głowie.
-No widzę. Idź się pobaw kaskiem wujka Gregora a ja z mamusią i ciocią sobie porozmawiam. - mówię sadzając ją na podłodze obok drugiego, najnowszego kasku Schlierenzauera. Uśmiecham się do małej i idę w kierunku drugiego pomieszczenia, z którego dochodzą mnie strzępki rozmowy dziewczyn. Wchodzę do pomieszczenia a dziewczyny szeroko się w moim kierunku uśmiechają.
-Siadaj, napijesz się gorącej czekolady ? - proponuje Laura.
-Albo kawy ? - dodaje po chwili Christina wskazując dłonią na swój porcelanowy kubek.
-Za kawę podziękuję przed chwilą piłam ale czekolady nie odmówię. - odpowiadam siadając na trzecim, wolnym drewnianym krześle. Laura, która chwilę wcześniej opierała się o blat postawiła przede mną niebieski kubek nad którym unosi się para wodna.
-Dziękuję. - mówię przykładając do ust kubek z gorącą czekoladą. Laura nerwowo stuka palcami o blat a Christina patrzy się tępo w okno z widokiem na skocznię.
-Co jest ? - pytam widząc ich dziwne miny.
-Nic. - odpowiada ze sztucznym uśmiechem na twarzy Chris. Nagle telefon w mojej kieszeni zaczyna wibrować. Wyciągam aparat z kieszeni i spoglądam na wyświetlacz.
Wiadomość od : Thomas , 14 luty godzina 15: 55.
'Musisz mi pomóc. Czekam na wieży skoczków.'
Jezuniu, co ten typ ode mnie chcę. Jeśli ma zamiar mnie w coś wplątać to obiecuję, że go gołymi rękoma uduszę.
-Muszę na chwilę wyskoczyć. Chłopaki mają jakiś problem. - mówię i wychodzę z domku i zmierzam na wieżę skoczni. Nie wiem co Morgenstern wymyślił ale go zabiję. Szybkim krokiem przemierzam kolejne stopnie schodów, które kierują mnie na górę skoczni. Popycham szklane drzwi i wchodzę na wieżę skoczków gdzie nerwowo na jednym z krzeseł siedzi Thomas i trzyma w ręku małe, czerwone pudełko. No, no ciekawe co wymyślił na poczekaniu.
-Sara błagam musisz mi pomóc. - mówi widząc mnie jak przekraczam próg wieży. Szybkim krokiem podchodzi do mnie i staje na przeciwko mnie. Jejciu zaczynam się go trochę bać.
-W czym i jak ? - pytam zdziwiona jego zachowaniem. On siada na podłodze, na środku pomieszczenia i wszystko mi mówi. Opowiada mi o swoich marzeniach, o Christinie o Lily, o pięknym domu. I wiecie do jakiego wniosku dochodzę : to anioł a nie facet. Z wszystkich, których znam żaden nie ma tak kobiecej duszy. Dobra wiem, że tymi słowami mogę go obrazić ale jeśli nie słyszy to tego nie wie.
-Dobra zrobimy tak. Za dwie godziny są zawody. Po konkursie poczekasz na Chris przed domkiem i resztę już sobie dopowiedz. - mówię podnosząc się z zimnej posadzki. Morgi idzie w moje ślady i staje obok mnie.
-Rozumiem, że chcesz żebym zrobił to przed tysiącami ludzi ? - pyta chowając do kieszeni pudełeczko. Ja jedynie uśmiecham się wrednie i wyciągam z kieszeni kurtki telefon komórkowy.
-Milionami. - poprawiam go na co jego oczy przyjmują postać monet pięciozłotowych. Dobra może trochę chłopaka przestraszyłam ale ja tylko wskazuje mu realia.
-To mnie pocieszyłaś. - mówi z lekkim wyrzutem w głosie. Oj tam, kto by pomyślał taki facet a tchórz. Oj Morgenstern bo powiem gdzie trzeba i będziesz pośmiewiskiem całej Europy.
-Wiem ! - krzyczę lekko podskakując. - No chodź. - mówię ciągnąc go za nadgarstek i 'wyrzucając' z wieży do której lada chwila zaczną walić drzwiami i oknami skoczkowie.
[Gregor]
Christina to jakaś taka dzisiaj nie swoja chodzi. Wiem, że Morgi zapomniał rano o walentynkach ale pewnie coś na poczekaniu jej wymyśli. Ja tam takiego problemu nie mam, obecnie nie posiadam swojej drugiej połówki i jest mi z tym bardzo dobrze.
-Ej Schlierie zrzutę robimy dołożysz się ? - pyta Didl stając przede mną w domku pod skocznią.
-Na operację na twoją facjatę ? - pytam na co on przybiera minę zbitego psa. Boże Didl, spójrz w lustro to jest okropne.
-Nie. - odpowiada - Dla dziewczyn na kwiaty. Dzisiaj są walentynki a w naszej kadrze mamy trzy kobiety do obdarowania. - mówi. Ja jedynie wzdycham głośno. Sięgam po kurtkę z której wyciągam mój portfel i wyjmuję kilka banknotów i wręczam je Thomasowi. Ten w podskokach opuszcza domek i gdzieś tam sobie znika. Może i lepiej.
-A ten co tak poleciał ? - pyta Hayboeck mijając się z Diethartem w drzwiach i z uśmiechem siadając obok mnie.
-Wziął ode mnie stówę i jest zadowolony. - odpowiadam kładąc na kolanach swój nowy kask. Red bull zrobił mi spóźniony prezent na urodziny i dali mi nowy. Taki trochę nie za fajny ale i tak lepszy od Krafta i tego jego babskiego różu.
-Na kwiaty ? - pyta z szerokim uśmiechem.
-No. - odpowiadam. Michael wyciąga ze swojej torby buty i zakłada je na nogi. Didl nie przebrnął kwalifikacji to postanowił zająć się tym 'prezentem' dla dziewczyn. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
{Po konkursie.}
-Ja zwariuję. - mówi Thomas, krążąc w tą i z powrotem obok domku. Mówił mi, że wiszę mu przysługę i muszę mu pomóc. No a co ja mogę zrobić ? No nic nie mogę zrobić, muszę dać się zwerbować.
-Nie przesadzaj. - mówi Sara wąchając kwiatki, które od nas dostała. Po mimo wszystko Didl ma poczucie gustu. Thomas patrzy się na nas mrocznym spojrzeniem i nic nie mówi tylko coś sobie pod nosem mruczy.
-A co jeśli się nie zgodzi ? - dramatyzuje. Morgenstern to na prawdę z roku na rok traci jakiekolwiek męskie uczucia. No masakra.
-Jest już twoją żoną geniuszu. Raczej ci nie odmówi. - mówię cały czas patrząc na wyświetlacz mojego telefonu. Thomas wyrasta przede mną jak z pod ziemia i obdarowuje mnie morderczym spojrzeniem. Wbija mi palec w klatkę piersiową i cały czas mocno nim naciska. No nie powiem, że Morgenstern wyzbył się swojej męskiej części. Siłę to on ma.
-Świetnie się bawisz ? - warczy przez zaciśnięte zęby i gdyby mógł zabiłby mnie swoim spojrzeniem.
-To boli. - mówię z szerokim i sztucznym uśmiechem. Thomas zabrał swoją rękę, poprawił kurtkę i cofnął się na wcześniejsze miejsce. Chris gdzie ty jesteś ! Jeszcze postoi tutaj chwilę i zacznie zabijać wzrokiem nawet małe niczemu winne dzieci. Zaczynam się go bać. No i jak na moją prośbę w naszym kierunku idzie smutna Chris. Oj jak zobaczysz co twój mężuś odwala to będziesz się szczerzyć. Sara puszcza oczko Thomasowi, który bierze głęboki oddech i zagradza drogę, zdziwionej Christinie.
-Thomas zostawiłam w domku aparat a chciałam porobić trochę zdjęć Stefanowi i reszcie podium. - mówi z lekkim uśmiechem próbując go wyminąć. Ale jak się już Morgi zaweźmie to nie ma zmiłuj. Stojąca obok mnie Sara pokazuje naszemu kochanemu trenerowi ruchem ręki, że ma ją zatrzymać i ten robi tak jak ta mu karze. Może i dobrze. Nie powiem mógłbym pobawić się na jego weselu.
-Thomas na prawdę nie mam czasu na takie dziwne zabawy. - mówi uśmiechając się cały czas do niego i próbując kolejny raz go wyminąć. Thomas chwyci jej nadgarstek i trzyma tak aby Chris nie mogła go wyminąć. Na twarzy Chris rysowało się zdziwienie. Spoglądała nie pewnie nad zawodników i dziennikarzy, których owe dziwne zachowanie Thomasa zaciekawiło. Sara która stała obok mnie lekko przeskakiwała z nogi na nogę. Lekko szturchnąłem ją w ramię.
-Jeśli chcesz to możesz się przytulić do najprzystojniejszego chłopaka. - mówię uśmiechając się do niej i pokazując jej swoje ramię.
-Tylko dlatego, że jest mi zimno to z twojej propozycji skorzystam. - odpowiada przytulając się do mnie po czym znów patrzyła się na Thomasa i Christina. - A to z tym 'najprzystojniejszym' było tylko po to, żeby cię zmotywować do racjonalnego spojrzenia. - dodała kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Super !
-Thomas o co ci chodzi ? - pyta Christina gdy Thomas chwyta ją za dwie ręce i po chwili klęka przed nią. Na twarzy mojej przyjaciółki pojawia się jeszcze większe zdziwienie niż wcześniej. Morgi wyjmuje z kurtki kieszeni swojej kurtki, czerwone pudełeczko. Otworzył je i oczom wszystkich ukazał się pierścionek. Thomas przełknął głośno ślinę i ukradkiem spojrzał na nagrywających wszystko dziennikarzy różnych telewizji.
-Wyjdziesz za mnie ? - pyta wyciągając do niej otwarte pudełeczko. Chris zrobiła zdziwione oczy i chyba nie wierzyła w to co się dzieje. Z resztą nie tylko ona. Laura, która stała nie opodal uśmiechnęła się a po jej policzku poleciały łzy. Chłopaki też byli nieźle zdziwieni.
-Ale przecież my jesteśmy już małżeństwem. - mówi po chwili.
-Ale wiem, że marzysz o prawdziwym, kościelnym ślubie i hucznym weselu. - odpowiada jej Thomas lekko się uśmiechając. Po krótkiej chwili na policzkach Chris pojawiają się pojedyncze łzy a ona sama klęka na przeciwko Thomasa i składa na jego ustach, długi pocałunek. No czyli Chris dostała najlepszy prezent na walentynki pod słońcem i to jeszcze uwiecznione na taśmach telewizyjnych. No i oczywiście w pamięci mojego aparatu, który zabrała mi moja ukochana siostrzyczka Gloria, bawiąc się w fotografa.
-To znaczy, że się zgadzasz ? - pyta dla potwierdzenia za pewne swoich myśli Morgi.
-Tak. - odpowiada mu Chris i przytula go mocno do siebie. Nagle usłyszałem cichy szloch. Od razu spojrzałem na przytuloną do mnie Sarę. Po jej policzku spływały łzy.
-Co jest ? - pytam. Ona się lekko ode mnie odpycha i staje ze mną oko w oko.
-To takie romantyczne. - mówi. Ocieram jej policzki z łez i znów przytulam ją do siebie. Jestem facetem i się nie rozczulę chociaż jest ta sytuacja bardzo ckliwa. Grunt, że się udało i Chris się zgodziła.
-Ej Morgenstern ! - krzyczę. Thomas odrywa się od Chris i podnosi się z ubitego śniegu po czym w jego ślady idzie jego partnerka. Obejmuję ją ramieniem i z uśmiechem patrzy się na mnie i Sarę.
-No ? - pyta całując swoją nową, starą żonę w czoło. Oj jak ja ci powiem co to cię z nóg zmiecie.
-Po proszę chrześniaka. Chrześniaczkę już mam. - mówię co spotyka się z dziwnymi spojrzeniami wszystkich obecnych na terenie wioski skoczków.
-Żebyś mi mojego syna demoralizował ? - pyta z szerokim uśmiechem.
-No a nie ? Taki talent jak ja nie może być zaprzepaszczony. - mówię dumnie wypinając pierś. Sara, która już teraz stała obok mnie jedynie obdarza mnie swoim zabawnym spojrzeniem.
-No co ? Przecież jestem bożyszczem nastolatek mam prawo mieć swoich następców. Ktoś musi powodować szybsze bicie serc u dziewczyn. - mówię szczerząc się do wszystkich. Sara uderza mnie z całej siły w ramię i się do mnie szczerzy.
-Aua. - mówię, pocierając bolące miejsce a później wszyscy zanoszą się śmiechem. Zabawne, bardzo zabawne.
***
Rozdział 12. Jakoś tak mi się go łatwo pisało. Wiem, że jest krótki ale nie chcę za dużo wprowadzać w jednym rozdziale. Mam nadzieję, że zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza.
Bardzo gorąco was pozdrawiam.
Zapraszam również tutaj : http://diamond-ski-jumping.blogspot.com
Do następnego.