Mam wielkie szczęście, że Sara już wyzdrowiała. Jako jedyna kobieta w tym gronie jestem traktowana jako ktoś niższej kategorii. No ale co poradzisz oni uważają się za najlepszych. Ja się jeszcze kiedyś na nich zemszczę. Oj zemszczę się. Heinz kazał mi wczoraj skompletować dokumentację medyczną tych baranów bo inaczej nie wystąpią w Klinghental. W sumie może byłoby lepiej gdyby nie wystąpili w końcu przestali by się obnosić z tym swoim talentem, którego połowa z nich i tak nie posiada. Ale wracając do sprawy, od wczoraj wieczór trener nie pokazywał się właściwie nigdzie. Zaczynam się o niego troszeczkę bać. Podchodzę do drzwi Heinz'a i lekko do nich pukam. Słyszę jedynie ciche jęczenie i sama wchodzę do pokoju. No i to co tam widzę to mnie normalnie prawie z nóg rzuca.
-Heinz co ci się stało ? - pytam zamykając drzwi jego pokoju.
-Nie wiem, wszedłem wczoraj wieczorem na stołówkę, poślizgnąłem się na wcześniej rozlanym mleku. - odpowiedział poprawiając na opuchniętej nodze woreczek z lodem.
-Przyniosę ci kule mam je w samochodzie. Założę ci też opaskę uciskową. Będzie boleć ale będziesz wiedział, że nie możesz na niej stawać. - mówię siadając na jego łóżku. Mężczyzna jedynie uśmiecha się do mnie szeroko.
-Dziękuje kochana jesteś. - odpowiada. No i gdyby oni ( w sensie moi kochani Austriacy ) też tak potrafili byłabym w siódmym niebie. No ale tak się nie stanie.
-Dobra trener niech mi się tu nie podlizuję. Mnie się tak łatwo udobruchać nie da. - odpowiadam. On jedynie uśmiecha się jeszcze szerzej niż chwilę wcześniej. - Zaraz wracam. - dodaje otwierając drzwi i opuszczając jego pokój. Schodzę na dół do stojącego na parkingu samochodu po kule (które spakowałam na wszelki wypadek) oraz specjalne opaski uciskowe. Jak to mówią strzeżonego pan Bóg strzeże i wracam na górę.
-No kule należą do trenera, zaraz założę ci opaskę. A ty dzwonisz po żonę niech cię zabiera do domu. Jak mi będzie trener łaził bez potrzeby to położę trenera do szpitala w Krakowie, a wie trener jacy tam są okropni lekarze. - mówię chcąc go troszeczkę przestraszyć. No przecież nic mu się nie stanie a strach czasami jest lepszy od nie jednego lekarstwa.
-Dobrze dobrze. - odpowiada. Otwieram swoją skórzaną, ciemno brązową torbę lekarską i wyciągam z niej strzykawkę. Heinz na sam widok igły trochę się denerwuje. Na prawdę do typowo męskiego przyjęcia tego oto ciosu to chyba nie ma nikogo. Po zrobieniu zastrzyku zakładam na jego spuchniętą nogę opaskę uciskową.
-No i gotowe. Teraz tylko niech trener nie nadwyręża nogi.- odpowiadam, grożąc mu palcem.
-No ale kto mnie zastąpi ? - pyta.
-Spokojnie poradzimy sobie. - odpowiadam tajemniczo. Kuttin chyba przeszył mnie na wylot bo wiedział, co kombinuję.
-Na prawdę ściągniesz tu Pointnera ? - pyta zdziwiony. Razem z Alexandrem przyjaźnią się od wielu lat. Ja tam na prawdę lubię poprzednika Alexa. Miły, sympatyczny no i jako jedyny wie jak skompromitować tych degeneratów.
-Oj tam to taka mała zemsta za przeziębienie mi Sary. - odpowiadam. Heinz jedynie kiwa głową.
-Potrafisz się mścić. - odpowiedział.
-Tak. - mówię uśmiechając się najszerzej jak tylko potrafię.
*
-Sara pomożesz mi ?- pytam wchodząc do jej pokoju. Dziewczyna zamknęła laptopa i już po chwili stała obok mnie i czekała na dalszy ciąg mojej przemowy. -Trzeba tych degeneratów przygotować do mrocznego spotkania ze zmorą. - dodaję na co Sara jedynie uśmiecha się szeroko.
-W sensie, że z Pointnerem ? - pyta.
-No, ale cicho sza jakby się o tym dowiedzieli to i ja i ty jakimś dziwnym trafem spadłybyśmy z progu Letalnicy. - odpowiadam kładąc na jej ramieniu dłoń. Sara w brew pozorom jest zupełnie taka jak ja. Gotowa do intryg i zemst jeśli owe są potrzebne.
-Aha. Okey to lecę odebrać kurtki od sponsora i zaraz zrobię im terapię. W końcu za kilka pięknych godzin staną oko w oko ze śmiercią. - mówi dość dramatycznym tonem. Kocham tą dziewczynę, jakkolwiek dziwnie to brzmi.
-Dobra leć a ja idę do Ammanna pomóc mu w dopracowaniu pracy doktorskiej. - mówię na co ona staje jak wryta i odwraca się na pięcie w moim kierunku.
-Pracy doktorskiej ? - pyta
-Młoda Simon ma żonę i syna w drodze. Ja mam Hayboecka. - odpowiadam wskazując jej palcem na drzwi.
-Wiem, wiem chciałam się tylko upewnić. - mówi.
-Spadaj po te kurtki. - mówię wskazując jej głową na otwarte drzwi. Ona uśmiecha się lekko po czym znika na korytarzu.
*
-Co z trenerem ? - pyta wchodzący na stołówkę Gregor w towarzystwie Michaela i Stefana.
-Jest w domu. - mówię wypełniając kolejne rubryki dokumentów zmiany trenera. Oczywiście tak aby żaden z nich nie zobaczył ani jednej litery, którą tam umieszczałam. Sara siedziała z nosem w laptopie i kontem oka oglądała miny mojej ukochanej dwójki mężczyzn.
-No to kto będzie nas puszczał z góry ? - pyta tym razem Hayboeck.
-Słoneczka pożyjecie zobaczycie. - mówię chowając plik kartek do czarnej teczki z logo Fis- u. Obydwaj spojrzeli na mnie z dziwnymi minami. Ja nie zwracam w ogóle na to uwagi tylko podaje Sarze teczkę a ona znika w mgnieniu oka gdzieś w korytarzu hotelu w Klinghental.
-No ale jakaś wskazówka ? - brnie w najlepsze Gregor.
-Nie będzie żadnej wskazówki przed rozmową z Sarą. - odpowiadam zamykając laptopa kochanej pani psycholog. Chowam go do specjalnej torby i bez słowa wychodzę z pomieszczenia.
*
-Powiesz mi kotek kto będzie naszym trenerem ? - pyta Hayboeck siadając obok mnie na łóżku w moim i Sary pokoju hotelowym.
-Nie, bo powiesz Schlierenzauerowi. - odpowiadam. Misiek przygląda mi się uważnie po czym obejmuje się swoim ramieniem.
-A co ma z tym wspólnego Gregor ? - pyta.
-Dużo. - odpowiadam ze złośliwym uśmieszkiem.
-Kocham Cię. - mówi całując mnie w czoło.
-No ja myślę. No chyba, że postanawiasz wrócić do związku z Gregorem ? - pytam na co on jedynie wybucha nie pohamowanym śmiechem. A właśnie a propo Grzesia zerwał z Sandrą a to oznacza, że można go z kimś wyswatać. Tylko z kim ?
***
Witajcie w grudniu ! :-) Pojawiam się z nowym rozdziałem zapowiadającym świetną komedię (szczególnie) z Gregorem i Michaelem w rolach głównych. Oraz panem trenerem etatowym Alexandrem Pointnerem. No i wątek miłosny też się znajdzie. Może jeszcze jakieś mocniejsze plany na przyszłość Hayboecka ? Dobra nie zdradzam więcej bo powiem za dużo i zdradzę wszystkie swoje plany co do opowiadania. A więc trzymam was w niecierpliwości, milknę i pozdrawiam was bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo gorąco.
Coś czuję, że będzie się działo, skoro pojawi się "pan trener etatowy" :) Jestem ciekawa, jakie masz przygotowane plany na przyszłość Michaela. No i jeszcze swatanie Gregora... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział :**
Za chwilę wrócę z dłuższym komentarzem <3
OdpowiedzUsuńAh... I co ja mam powiedzieć?
UsuńWchodzę przypadkowo na bloga, a tam DALSZE LOSY MICHIEGO I LAURY!! Ja, oczywiście jak ciota jedna, zaczęłam skakać po pokoju.
To jest super! Nawet nie wiesz, jak tęskniłam za tą opowieścią, za Michim, Gregorkiem, Laurą... Ooo, jak ja ich kocham <333
Co do rozdziału, czekam na next, bo ten był super (i ta scena z Laurą i Michim <3).
PS. Oglądałaś skoczki? Mój Michi był 2, a Gregor 1 ;)
Pozdrawiam, Lili
PS2. Zaraszam do siebie ;)